Moje miasto, Warszawę, kocham miłością ślepą. Ślepą na korki, brak miejsc parkingowych, drożyznę i niektóre budynki, brzydkie jak noc. W zamian Warszawa obdarza mnie klimatycznymi doznaniami. Jest pełna tajemnych zaułków, uliczek nieznanym turystom, a często i rodzimym mieszkańcom, kamienic i wnętrz, w których zaklęto ducha początku ubiegłego wieku, a także – po prostu – świetnych miejscówek do spędzania czasu i (nie jest to bez znaczenia!) wegańskich knajp.
Z dwoma wyjątkami (które wymieniam na samym początku), nie będę mówić tu o typowych punktach do odhaczenia – przynajmniej tak mi się wydaje. 😉 Założę się, że w Łazienkach Królewskich, Pałacu w Wilanowie, na Starówce i Krakowskim Przedmieściu, w labiryntach czy na dachu Biblioteki Uniwersyteckiej i tak już byłaś, a jeśli nie, znasz je z setek zdjęć i publikacji.
Powiem Ci o miejscach moich, czasem mniej popularnych, za to takich, które darzę niesłabnącym sentymentem i zawsze do nich wracam. Gotowa na spacer po mojej Warszawie? Chodź, będzie klimatycznie, kameralnie i całkiem smacznie. A czasem będzie to istna podróż w czasie! Gotowa? 3, 2, 1… Wehikuł wystartował!
10 miejsc, które musisz zobaczyć,
kiedy będziesz w Stolicy
(lub jeśli w niej mieszkasz!):
1. Plac Defilad i taras Widokowy PKiN (Centrum)
Pałac Kultury i Nauki można lubić lub nie, ale nie da się ukryć, że jest najbardziej rozpoznawalnym symbolem Warszawy – chyba nie ma drugiego, tak typowego dla stolicy miejsca. Pamiętam z dzieciństwa, że niegdyś na wielkim placu pod Pałacem prosperował wielki bazar ze prowizorycznymi straganami, na który jeździło się po ubrania i buty (czasy przed sieciówkami to inna rzeczywistość!). Później zastąpiony został okropnie brzydką, metalową halą, która dzisiaj na szczęście już nie istnieje.
Obecnie mamy widok o wiele przyjemniejszy – pod Pałacem znajdziemy miejsca do siedzenia, kawiarniane ogródki i piękne latarnie, te same, które stały tu w latach 50. Nie spodziewaj się nie wiadomo jak urokliwej scenerii, to dalej po prostu kloc betonu, otoczony przez jeszcze więcej betonu, Pałac Kultury i Plac Defilad mają jednak swój niepowtarzalny charakter. 😉
Będąc w Warszawie, koniecznie trzeba wjechać na taras widokowy. Od dzieciństwa uwielbiam ten widok, choć dziś znacznie różni się od tego sprzed dwudziestu-trzydziestu lat, a w zasadzie zmienia się każdego roku. Dziś z 30. piętra można sobie obejrzeć wszystkie place budowy w Śródmieściu, odleglejsze dzielnice Warszawy, a przy okazji, w drodze, wnętrze Pałacu. Założę się, że jadąc złoto-czerwoną windą, obsługiwaną przez elegancką starszą panią, poczujesz się jak w PRL. 🙂
Taras Pałacu od niedawna dostępny jest również po zmroku. Niedługo zamierzam wjechać na górę o zachodzie słońca i zostać do zmierzchu, cieszę się na to tym bardziej, że tak dawno mnie tam nie było! Superważne: bilety na taras widokowy dostępne są przez internet i faktycznie tą drogą najlepiej je kupić. Kolejki do kas są potwornie długie!
2. Rotunda (Centrum)
Mam wrażenie, że Rotunda zawsze jest w procesie przeobrażeń. Jak wyglądała dawniej (i w fazie budowy), możesz zobaczyć w tym wpisie. Odrodziła się nawet po słynnym wybuchu gazu w 1979 roku. Dziś znów pojawia się i znika. Chwilowo zniknął też Universal, czyli zawsze przykryty reklamami budynek za nią. Nowa Rotunda już rośnie i w pełnym kształcie ma pojawić się do końca tego roku, a wkrótce za nią, na miejscu dawnego Universalu – nowy, dwuskrzydłowy budynek. Rób zdjęcia, wkrótce będą przedstawiać widok, którego już nie ma!
Rotunda to w Warszawie najsłynniejsze miejsce spotkań. Zawsze jest pod nią spore grono oczekujących, a przez to odnaleźć się jest trudniej niż w każdym innym miejscu. Mimo to, od lat wszyscy umawiają się właśnie tam. Umów się pod rotundą, szukaj się przez kolejnych kilka minut, a potem przejdź się Pasażem Wiecha między Domami Centrum.
Jak już tam będziesz, wpadnij do Mango Vegan Street Food na hummus i falafele lub do Relax Cafe Bar na wegańskie ciacho. 🙂
3. Fotoplastikon (Śródmieście)
To miejsce z historią, jedyne, naprawdę jedyne w swoim rodzaju! Po pierwsze, można w nim nie tylko zobaczyć zdjęcia dawnej Warszawy w 3D, ale także poczuć jej klimat. Fotoplastikon w secesyjnej kamienicy Braci Hoserów w Al. Jerozolimskich 51 mieści się od zawsze, a dokładniej od 1905 roku.
Zdaje się, że od chwili założenia, we wnętrzu niewiele się zmieniło – ten sam, drewniany mechanizm do zmieniania przeźroczy, stanowiący serce głównego pomieszczenia, te same, mosiężne wizjery, ciężkie, wiśniowe zasłony i ciemne, drewniane stołeczki. Tak pamiętam fotoplastikon z dzieciństwa, tak też wyglądał, gdy byłam w nim ostatnio. Wiesz, że to jedyny w Polsce, a jednocześnie najstarszy w Europie fotoplastikon, który od chwili założenia działa nieprzerwanie w tym samym miejscu? Przetrwał obie wojny światowe.
Po drugie, fotoplastikon to obiektywnie rzadka rzecz, z tego co wiem istnieje jeszcze tylko w dwóch innych polskich miastach – Łodzi i Poznaniu, a tylko w Warszawie ma swoje własne miejsce, to znaczy nie jest eksponatem muzeum lub galerii, a działa komercyjnie, w takim celu w jakim został założony. Dziś nie ma (niestety) tak wielu klientów jak dawniej, ale bywa miejscem klimatycznych randek (przynajmniej moich! :P).
Są w nim dostępne wystawy czasowe i stałe, zdecydowanie warto wybrać się więcej niż raz. Jeśli zgłodniejesz, wpadnij do mieszczących się nieopodal Youmiko Vegan Sushi lub Leonardo Verde na makaron, a potem przejdź się na lody do Vegestacji przy Poznańskiej 26. To najlepsze lody w stolicy!
4. Kino Iluzjon (Stary Mokotów)
To najbardziej klimatyczne kino w całej Warszawie. Wnętrze Iluzjonu zapewne niewiele zmieniło się od 1956 roku, kiedy sprzedawano bilety na pierwszy seans, a i na zewnątrz budynek wyróżnia się niecodzienną bryłą i charakterystycznym neonem. Do dziś, poza premierami, prezentuje filmy z dawnych lat – w najbliższym czasie można zobaczyć Gorączkę złota (1925) i inne filmy z Charlie Chaplinem. To moim zdaniem jedyne słuszne kino w Warszawie do oglądania Zimnej Wojny!
Iluzjon Filmoteki Narodowej, bo tak brzmi oficjalna nazwa, jak każde kino studyjne, słynie z festiwali. Można wybrać się na przykład na seanse z muzyką na żywo podczas Święta Niemego Kina. Przyciąga też miłośników kontemplowania filmów w ciszy – nie sprzedaje popcornu, ani innych przekąsek (alleluja!).
Na seans warto przyjść trochę za wcześnie, by odprężyć się na leżakach należącej do kina Cafe Iluzja (niestety niedobra kawa, ale czy to ważne, skoro jest tam tak miło? ;)), a po filmie zjeść kolację w Tel Aviv Urban Food, mieszczącej się tuż za rogiem Narbutta i Alei Niepodległości.
5. Saska Kępa (Praga Południe)
Oj tak… Przespacerować się po ulicy Francuskiej to poczuć klimat wakacji i nadmorskiego kurortu! Wzdłuż niej mieści się mnóstwo knajp, kawiarni i ogródków, a mieszkańcy leniwie przechadzają się po deptaku w klapeczkach i wymiętym dresie. Ci, którzy jedynie marzą, by tam mieszkać, odstawiają się w najlepsze ciuchy i podjeżdżają kabrioletami, bo, przy okazji, na Saskiej Kępie chyba bywać warto – stwierdzam po ilości hipsterów. Boczne uliczki (na zdjęciach) są jednak wolne od iPhonów, idealnych fryzur i kwiecistych sukni prosto z żurnala. Znajdziesz tam ciszę, ciekawą, modernistyczną, willową zabudowę z międzywojnia i zadbane ogrody.
Mieszkańcy Saskiej Kępy należą do szczęśliwców, bo chyba każdy warszawiak chciałby pomieszkać w tej dzielnicy zieleni, spokoju i obfitości świetnych miejsc na kolację. Mówi się, że to dzielnica bohemy i artystów – na Saskiej Kępie od zawsze mieszkiwali przedstawiciele wolnych zawodów. Faktycznie, kawiarniane ogródki, nawet w ciągu tygodnia i w południe nie bywają przy ul. Francuskiej puste.
Kiedy już przejdziesz się Francuską i zgubisz się w okolicznych uliczkach, zajrzyj na pyszny ramen do Vegan Ramen Shopu przy Finlandzkiej 12A. Przecznicę dalej w stronę Wisły mieści się Eden Bistro – nowo otwarte, wegańskie miejsce w Warszawie. Na Francuskiej znajdziesz też Green Cafe Nero z wegańskimi kanapkami, a dalej idąc Francuską na południe, przy skrzyżowaniu z Walecznych, słynną kawiarnię z podwieszonymi nad ogródkiem, kolorowymi parasolkami i równie znaną Budkę z Lodami obok (są też wegańskie smaki!). Jeszcze jedno skrzyżowanie dalej, przy Obrońców, mieści się Think Love Juice z roślinnymi śniadaniami, ciachami i lunchami. Wegańskie śniadanie zjesz też w Białej, przy skrzyżowaniu ze Zwycięzców, w tygodniu za jedyne… 2 zł przy zakupie kawy! Warto? Warto!
6. Park Skaryszewski (Kamionek)
Rzut beretem od ulicy Francuskiej na Saskiej Kępie, bo po drugiej stronie Ronda Waszyngtona, leży najpiękniejszy warszawski park, niemal tak rozległy jak Łazienki Królewskie, a moim zdaniem przewyższający je leniwym klimatem urokliwych alejek, łąk idealnych do pikników we dwoje lub w większym gronie, polanek w sam raz do gry w badmintona i zaułków wokół stawu, przy którym można przycupnąć na trawie z książką.
Można w nim poczuć się jak w górskiej dolinie – jest kameralny, ze stawami, skalnym wodospadem, wielkimi połaciami trawy i różnorodną, bujną roślinnością. Idealny na chwile relaksu, poranne bieganie, spacery, wypad z rodziną, we dwoje, na zdjęcia – po prostu wszystko…
Do parku najlepiej dostać się od ulicy Międzynarodowej, wzdłuż której dostępne są miejsca parkingowe. Wchodząc tamtędy, od razu trafiasz do najpiękniejszej części parku!
7. Bulwary Wiślane (Powiśle)
Czym byłoby miasto bez przestrzeni nad rzeką? Warszawa długo musiała czekać na zagospodarowanie lewej strony Wisły, ale dziś można tam świetnie spędzić czas. Są leżaki, schodki i inne miejsca do relaksu, najczęściej z widokiem na Wisłę, świetnie zaprojektowane leżanki o kształcie fal, taras widokowy, mnóstwo miejsc dla dzieci, kawiarnie i punkty gastronomiczne, miejsca do potańczenia (przy różnej muzyce), sztuczne plaże, Centrum Naukowe Kopernik i dłuuuga trasa rowerowa.
Bulwary zaczynają się od linii kolejowego Mostu Średnicowego, mijają Most Świętokrzyski i kończą na wysokości Starego Miasta, Mostem Śląsko-Dąbrowskim. Dojedziesz do nich choćby metrem (stacja Centrum Nauki Kopernik) lub rowerami Veturilo (kilka stacji wzdłuż Bulwarów). 🙂
8. Ulica Wieniawskiego (Żoliborz)
Wieniawskiego to wyjątkowo urokliwa uliczka biało malowanych, ukrytych w zieleni dworków, która niewiele zmieniła się od lat 30. ubiegłego wieku. Piękne domy przy Wieniawskiego, wpisane do rejestru zabytków, skrywają rozległe, klimatyczne ogrody z tarasami i starymi drzewami – wiem, bo czasem wystawiane są na sprzedaż (za kilka milinów złotych!) i podejrzeć można ich wnętrza. Spokój jaki panuje na Wieniawskiego z pewnością zaskoczy wszystkich, spodziewających się widoku i hałasu ciągle goniącej gdzieś stolicy – idąc wzdłuż ulicy można zapomnieć, że jest się w dużym mieście i oddać tu i teraz. Kiedyś tak dobrze mi to wyszło, że powstał o tym post. 😉
Warto zobaczyć też równoległą ulicą Brodzińskiego, a potem dotrzeć spacerkiem do Ósmej Kolonii tuż obok Teatru Komedia, na znakomitą budda bowl lub inne pyszności. Spacer powinien nam zająć zaledwie jakieś 10 minut. 🙂
9. Green Cafe Nero przy Nowym Świecie 53 (Śródmieście)
Tak, wiem. Żaden warszawski hipster nie postawi dobrowolnie swojej nogi w podwiniętej do kostki nogawce w sieciówce. Z Green Cafe Nero jednak rzeczy mają się inaczej, bo mimo, że kawiarnie należą do jednej sieci i mają wspólnego właściciela, urządzane są unikalnie, z zachowaniem atutów i historii danego miejsca (choć w podobnym, kameralnym i przytulnym, lekko trącącym myszką stylu).
Bary są ręcznie rzeźbione w drewnie, a projekty wnętrz nawiązują do tradycji lokali. Pojawiają się antyki, stare lustra, dawne zegary, przedmioty z pchlich targów, a czasem oryginalne pozostałości budynku, jak np. kostka na ścianach kawiarni na Saskiej Kępie lub fragment marmurowej podłogi. Na ścianach wiszą zdjęcia dawną Warszawę, a półki regałów uginają się od książek (co roku w kwietniu GCN przyjmują książki w zamian za kawę). Nie jest jednak jak w muzeum – jest trochę betonu, metalu – tradycja łączy się z klimatem industrialnym. No i lampy! GCN dba o piękne lampy.
Kawiarnia przy Nowym Świecie, o której piszę, mieści się w XIX-wiecznej, zburzonej i odbudowanej po wojnie Kamienicy Mikulskiego, dokładnie w lokalu, w którym mieściła się Telimena – najstarsza warszawska kawiarnia. Uwielbiam to wnętrze za wielkie, dominujące nad przestrzenią żyrandole, wysoki sufit, imponujące, trochę zaśniedziałe lustra i okna, przez które w ciągu dnia wpada sporo naturalnego światła.
Gdy już posiedzisz przy kawie z książką i/lub kimś bliskim, przejdź się po Nowym Świecie i Krakowskim Przedmieściu aż do Starego Miasta lub rusz przez „rondo z palmą” (de Gaulle’a) do Placu Trzech Krzyży i do ulicy Profesorskiej. W okolicy Starówki możesz zjeść wegańsko w Vegan na Moliera lub w Vege Mieście. Całkiem niedaleko Nowego Światu jest też Nancy Lee, oferujące chyba najlepsze wegańskie śniadania w stolicy!
10. Ulica Profesorska (Solec)
Te tajemnicze schodki to ukryta między dzielnicą Solec a Śródmieściem uliczka, którą nazywam prywatnie warszawskim Montmartre’m. Jest ukryta całkiem dobrze, bo prowadzi do niej od góry tylko niepozorna brama od, wcale nieczęsto uczęszczanej, ulicy Myśliwieckiej, a na dole jest cicho i jak makiem zasiał – nikt, poza mieszkańcami tam nie bywa.
Wzdłuż Profesorskiej mieszczą się wille z lat 20. XX wieku, zaprojektowane przez ówczesnych architektów Warszawy i profesorów architektury Politechniki Warszawskiej, dla siebie samych. To tłumaczy, dlaczego Profesorska jest tak piękna! Wiedzieli, jakie miejsce wybrać – jest tam cicho, zielono, kameralnie i pięknie, a w pobliżu mieści się jeden z najładniejszych parków Warszawy.
Uliczka w połowie składa się ze schodków, kiedy zejdziesz na dół, skręć w lewo i wejdź do parku na północ od uliczki. To Park Rydza-Śmigłego, bardzo spokojny, kameralny, na uboczu. Niewielu warszawiaków w nim bywa. Koniecznie dojdź do jego serca, czyli fontanny i rozległych schodów w samym centrum parku. Trafisz tam idąc cały czas w górę, na północny-zachód.
To już koniec zwiedzania Warszawy moimi szlakami! 🙂
Przynajmniej na dziś! Mam nadzieję, że udało mi się pokazać jej zaklętą, magiczną stronę i zupełnie inne oblicze.
Daj znać, czy znałaś wszystkie z wymienionych miejsc. 🙂 Do jakiego najbardziej lubisz wracać? Które chciałabyś odwiedzić?
Inne wpisy, które mogą Cię zainteresować:
Możesz polubić fanpage Zenbloga i śledzić blog w serwisie Bloglovin’ i na Instagramie. Będzie mi miło, jeśli dołączysz do obserwujących lub podzielisz się tym wpisem z innymi.