Perspektywa fotoopowieści – jak opowiadać zdjęciami lepsze historie

Chcesz być narratorem, obserwatorem z krwi i kości czy uczestnikiem fotografowanych wydarzeń?

Dziś wszyscy fotografujemy, a jako fotografowie, mamy swoje przyzwyczajenia. Jednym z najbardziej typowych jest trzymanie się określonej perspektywy. Nie fotograficznej, ale narracyjnej – jak w literaturze. Fotografowanie to w końcu nic innego, jak opowiadanie historii. Zdaje się, że filologia polska czasem przydaje mi się i w zawodzie fotografa. 😉 Dziś chcę Ci powiedzieć, jak zastosować wiedzę o literaturze do tworzenia (o wiele!) lepszych zdjęć.

RODZAJE NARRACJI

Literatura operuje dwoma podstawowymi możliwościami narracji: narracją auktorialną i personalną.

Narracja auktorialna to taka, w której narrator wie wszystko i stoi poza światem przedstawionym. Jest bogiem. Bogiem-kreatorem, bogiem-sędzią lub bogiem-obserwatorem, różnie to bywa, ale nigdy nie bierze udziału w wydarzeniach. Jest niewidzialny i dostrzeże go tylko wytrawne oko czytającego (lub oglądającego zdjęcia).

W narracji personalnej narratorem jest postać świata przedstawionego. Bywa, że nie uczestniczy bezpośrednio w głównej osi fabuły i jest tylko cichym obserwatorem, bywa że jest jednym z głównych bohaterów. Należy do świata przedstawionego (czy to dzieła literackiego czy w naszej fotograficznej opowieści) i z pewnością nie jest przezroczysty ani wszechwiedzący.

Z jakiegoś powodu, fotografując, najczęściej aspirujemy do roli narratora auktorialnego. Nawet robiąc zdjęcia własnej rodzinie, przechodzisz w tryb „boga” i starasz się opowiadać historię jawnie ją reżyserując. Zupełnie bez sensu, bo przez to ani Twoje zdjęcia nie są pełniejsze życia, ani nie ułatwia Ci to roboty. 😉

Ale spoko, nadciągam z odsieczą i zaraz pokażę Ci dlaczego tak się dzieje i jak to zmienić.

JAK ZWYKLE FOTOGRAFUJEMY?

Wyobraźmy sobie nasz najbliższy temat zdjęć – mogą być to wakacje, ślub (to w moim przypadku) lub nawet rodzinny spacer. Z reguły myślimy o nim idealistycznie. W naszej głowie rodzi się widok, np. na najważniejszy punkt w mieście, które zamierzamy odwiedzić. Ale ten widok nie jest naturalny.

Nasza percepcja wymazuje z obrazu wszystkie niepotrzebne elementy i skupia się na temacie, jakby kosze na śmieci nie istniały, podobnie jak inni turyści lub prace remontowe na zabytkach. 😉 Jeśli naszym tematem jest, powiedzmy, Fontanna di Trevi, wyobrażamy ją sobie oświetloną idealnym światłem, widoczną z najlepszej perspektywy (a więc z pewnego oddalenia i wysokości), otoczoną zabytkową zabudową i… powietrzem. Tak, tak, Twoja wyobraźnia nie widzi tam ani jednego turysty!

Ja oraz narracja auktorialna wyglądamy tak.

A gdy docieramy na miejsce, jest godzina czternasta, słońce w okolicy zenitu, wokół kłębi się morze ludzi, wodotrysk w przebudowie, a widok dodatkowo przysłania nam czterdziestoosobowa grupa Azjatów z aparatami. Jesteśmy wtedy wkurzeni i rozczarowani – w końcu nasza wyobraźnia nie wspomniała o wszystkich tych nadprogramowych elementach. Nie tak wygląda perspektywa narratora-kreatora-boga, który przedstawia świat w takiej formie, w jakiej go sobie wyobraził! – myślimy.

Co można zrobić? Zaczekać do momentu, gdy zrobi się trochę luźniej (to jest do jutra), przyjść nocą lub bladym świtem (na ten pomysł wpadnie tylko kilkanaście osób) lub odpuścić sobie fotografowanie. Albo uznać, że w takich warunkach też można zrobić udane zdjęcie i nie jest do tego potrzebna perspektywa boga (narratora auktorialnego).

WYSTARCZY ZMIENIĆ PERSPEKTYWĘ narracyjną

Zmiana perspektywy otworzy przed Tobą nowe, fotograficzne możliwości. Zobaczysz, że świetną historię zbudować możesz nie tylko będąc na zewnątrz opowieści (i opowiadając „idealnie” według obiektywnej oceny). Przekonasz się, że korzystając z trzech sposobów narracji, możesz opowiedzieć przynajmniej trzy różne historie i tylko od Ciebie zależy, jak to zrobisz. Przynajmniej trzy, bo w rzeczywistości jest ich znacznie więcej – każdy z nas patrzy inaczej, elementy różnych narracji można ze sobą mieszać, a w dodatku nigdy nie patrzy się dwa razy tak samo. Nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki, tak w życiu, jak i w fotografii.

Wiem, wydaje Ci się teraz, że fotografując korzystasz z różnych perspektyw (pewnie bardziej fotograficznych niż narracyjnych), a przede wszystkim jesteś uczestnikiem wydarzeń. No przecież, że tak. Bardzo się starasz i jesteś emocjonalnie zaangażowana, uwieczniając swojego partnera, dzieci, bliskich. To oczywiste, że nie fotografujesz z dystansu narracji auktorialnej, prawda? Wiem, że tak czujesz, ale na płaszczyźnie opowiadania historii może być zupełnie odwrotnie.

Odpowiedz sobie na pytania:

  • czy zdjęcie pleców moich dzieci to dla mnie słabe zdjęcie?
  • czy wyrzucam kadry, w które wdarły się nieprzewidziane elementy, jak np. rozwiane włosy osoby fotografującej lub palec w obiektywie (lub staram się takich nie robić)?
  • czy czekam, aż z kadru wyjdą inni turyści, by zrobić zdjęcie zabytku bez „intruzów”?
  • czy odrzucam zdjęcia „niedoskonałe” ze względu na perspektywę – w których temat uchwyciłam z miejsca, w którym stałam, zamiast podejść bliżej, odejść dalej, przychylić się (lub staram się takich zdjęć nie robić)?

Jeśli Twoje odpowiedzi są twierdzące, bardzo możliwe, że trzymasz się narracji auktorialnej. Ale spoko, za chwilę to zmienimy (jeśli chcesz)! 🙂

JAK OPOWIEDZIEĆ HISTORIĘ BEZ DYSTANSU?

Wystarczy wcielić się w bohatera świata przedstawionego, stać się nim, nawet stojąc za aparatem. Autorzy książek tworzą w tym celu narratora personalnego – jest on albo uczestnikiem wydarzeń (jak np. Sayuri – bohaterka Wyznań Gejszy Arthura Goldena), albo ich bliskim obserwatorem – sam nie bierze w nich udziału, ale ogląda je z bardzo bliskiej perspektywy (jak Nick Carraway, sąsiad Jay’a Gatsby’ego, w książce Scotta Fitzgeralda). W fotografii jest dokładnie tak samo – obie te perspektywy są do wzięcia.

Możesz stać się personalnym obserwatorem lub uczestnikiem wydarzeń i obie te formy narracji sprawią, że znacznie przybliżysz się do naturalnego fotografowania scen. Twoje zdjęcia będą pełne życia, emocji i prawdy. Koniec z nudnymi zdjęciami jak z przewodnika.

Przede wszystkim zdecyduj kim chcesz się stać: obserwatorem – fotografować to, co się dzieje, wydarzenia takie, jakimi są, twarze dzieci, nawet jeśli smutne, zmęczone. To też piękno życia. Nie prosić o pozowanie, nie odrywać swoich modeli od tego, co właśnie robią. Za to często zmieniać punkt widzenia, by fotografować z lekkiego dystansu, z miejsca, skąd widać odpowiednio dobrze (obiektywne „dobrze” istnieje tylko w narracji auktorialnej!) lub dokładnie tak, jak chcesz coś widzieć. Wykorzystywać twórczo naturalne ograniczenia.

(Różnica między narratorem personalnym – obserwatorem, a narratorem auktorialnym jest subtelna. Ten pierwszy jest z krwi i kości i widzi tyle, ile może zobaczyć człowiek, ale czasem, jak to człowiekowi, coś przysłania mu widok. To bardzo ważne. Narrator auktorialny widzi wszystko w niezmąconej formie, widok zawsze jest krystaliczny i idealny, a przynajmniej do tego się dąży.)

A może uczestnikiem – nie odchodzić od wydarzeń na dystans, fotografować dokładnie z tego punktu, w którym się znajdujesz (wiem, brzmi jak fotografia dla leniwych ;)), ze swojej własnej i tylko Tobie właściwej perspektywy. Brać udział w wydarzeniach, to też prosić o uśmiech, trzymać za rękę, gdy w drugiej masz aparat i nie ukrywać tego na zdjęciach.

A w obu tych przypadkach, fotografować kulisy. Coś, czego nie widzi narrator auktorialny, a w zasadzie czego nie chce zobaczyć, bo dla niego to sceny niewarte wzmianki.

Najlepsze, że nie musisz wybierać jednej perspektywy. To pewna skala, na jednym jej biegunie jest narracja z punktu widzenia obserwatora, na drugim – uczestnika. Możesz znaleźć swój punkt idealny lub zmieniać go tak często, jak Ci się podoba. Po prostu korzystaj świadomie z tych perspektyw!

Oto jak to zrobić:

Narracja obserwatora

Będąc obserwatorem (z krwi i kości!) patrzysz na sceny i widzisz tyle, na ile pozwala Ci perspektywa, ale tak, by nie przeszkadzać uczestnikom wydarzeń. Nie odciągać dzieci od zabawy, a męża od czytania książki. Zapomnij o prośbach o pozowanie, chociaż na moment, ok? Nie, nie na każdym zdjęciu musi być widać całą buzię Twojego dziecka – nie każde zdjęcie musi być fotografią do ramki dla babci.

Wciel się w rolę trochę zdystansowanego od sceny obserwatora. Możemy sobie wyobrazić, że takiemu przypadkowemu obserwatorowi widok może przysłonić lekko drzewo, element architektury lub inny człowiek. Oczywiście, można te przeszkody łatwo ominąć, ale można też twórczo wykorzystać.

Przestań patrzeć na przypadkowych przechodniów jak na intruzów, na gałęzie jak na przysłaniającą scenę kurtynę liści. Stwórz z nich naturalne ramy i fotografuj to, co przez nie widać.

Wejście w buty obserwatora to także subtelne patrzenie i wielki szacunek do osób, które fotografujesz. Także docenienie wagi ich działań. Przecież bawiące się dziecko robi coś, co w danym momencie pochłania go w całości. To o wiele ważniejsze niż nudne podnoszenie głowy i mechaniczne szczerzenie się na komendę. My przecież też nie lubimy odrywać się od wciągającej czynności.

Jako obserwator masz nowe możliwości. Możesz fotografować interakcje między uczestnikami wydarzeń, tak, jakby Cię nie widzieli lub jakby uwieczniała to osoba trzecia (możesz też wykonać takie zdjęcia ze statywu – ustawić automatyczne wyzwalanie, wrócić do rodziny lub partnera i przejść do interakcji z nimi, kiedy zdjęcie będzie robione).

Jakie techniki możesz wykorzystać:

Narracja uczestnika

Jako uczestnik korzystasz ze swojej własnej, personalnej perspektywy. Jeśli patrzysz na swoje dziecko, widzisz je z góry, jeśli jesteś niższa od partnera, unosisz głowę. Jeśli Twoje dzieci zwykle brykają przed Tobą i przez większość spaceru widzisz tylko ich plecy – to też jest ok. To jest Twoja naturalna perspektywa i te zdjęcia w przyszłości będą wzbudzać w Tobie najwięcej emocji (tj. będą najbardziej sugestywne). Po prostu oddają świat takim, jakim widzisz go Ty.

Oczywiście z punktu widzenia pozostałych uczestników wydarzeń mogą wydawać się dziwne, niezrozumiałe lub zupełnie nieporuszające. Dlatego przyjmując narrację uczestnika, warto wejść czasem w buty dziecka, swojego partnera, a nawet… swojego psa. Fajnie byłoby zobaczyć świat jego oczami i fotografia naprawdę pozwala na takie eksperymenty.

Popatrz, przy pomocy aparatu, na partnera z wysokości, na jakiej znajdują się oczy Twojego dziecka. Zrób zdjęcie wnętrza z miejsca, w którym najczęściej siedzi Twój partner (np. z jego części łóżka). Przyzwyczajamy się do perspektywy, z której patrzymy na świat i odnalezienie jej na zdjęciach powoduje szczególnie miły uścisk serca, a zdjęcia wydają nam się bardziej z nami związane.

Jakie techniki możesz wykorzystać:

  • niska wartość przysłony – jak w przypadku narracji obserwatora. Czym niższa wartość przysłony, tym większe wrażenie patrzenia na żywą scenę, a nie na zdjęcie.
  • szeroki kąt lub średni kąt (krótka lub średnia ogniskowa) – pisałam, że widzeniu ludzkiego oka najlepiej odpowiada ogniskowa około 18-20 mm (dla pełnej klatki). Tak szerokie obiektywy często jednak zniekształcają obraz (nasze oko nie) – wyginają krawędzie kadru w beczkę. Dlatego najlepiej byłoby uzbroić się w bezpieczną ogniskową 24-28 mm (pełna klatka). Będzie ona zbliżona do zakresu widzenia oka, a krawędzie nieco prostsze, choć w tańszych obiektywach przed dystorsją, czyli zniekształcaniem, się nie ustrzeżemy. Dzięki tak krótkiej ogniskowej na zdjęciach pokażemy naprawdę szeroki wycinek rzeczywistości, czasem z nami (fotografującymi) włącznie (możesz wystawić rękę, uwiecznić swoje buty, fruwające wokół włosy, etc.).
  • fotografowanie z bliska lub bardzo bliska, znalezienie się wśród bohaterów sceny – mimo bardzo szerokiego kąta, nie bój się podchodzić blisko fotografowanego tematu. Owszem, będą zniekształcenia, bo nie jest to ogniskowa idealna do klasycznego portretu, ale zdjęcia będą emocjonalne i prawdziwe.
  • wykorzystanie odbić (w lustrze, oknie, okularach) i cieni, do pokazania siebie.
  • pozorne niedoskonałości – przechylenie kadru, niedoskonała perspektywa. Nieostrości w niektórych kadrach są do zaakceptowania, jeśli równoważy je piękny moment.
  • fotografowanie z własnej perspektywy (lub perspektyw innych uczestników wydarzeń, czasem obu patrzących osób).
  • nie szukanie „idealnego punktu” do fotografowania – każda perspektywa jest dobra, również ujęcia zza pleców, z góry, z dołu, z przekrzywionym aparatem, jeśli leżymy, etc.
  • wykorzystywanie zbliżeń, by utożsamić oglądającego z bohaterem zdjęcia, przeżywającym jakieś emocje.
  • fotografowanie dynamicznych scen, niespodziewanych momentów.
  • pokazywanie całego wachlarza emocji.
  • włączenie do kadru zakulisowych elementów – na przykład ręki fotografującej osoby, rąk osób pozostających poza kadrem, kulisów sceny.
  • wszelkie formy selfie!
  • bycie w centrum wydarzeń
  • interakcja z pozostałymi uczestnikami wydarzeń – prośby o patrzenie w obiektyw są jak najbardziej ok! Ale nie czekaj na idealne zapozowanie, łap to, co oferuje moment.
  • fotografowanie spontanicznych chwil.

Z jakiej perspektywy fotografuję sama?

Ze… wszystkich. Jak z resztą możesz zobaczyć po podlinkowanych przykładach. 🙂 O to właśnie chodzi, by znać wszystkie możliwości i kreatywnie z nich korzystać! Po co ograniczać się do jednej z nich? Najważniejsze, to zrozumieć, że w fotografii… hm… sentymentalnej, że tak określę jej poddziedzinę, nie chodzi o to, by temat oddać najwierniej. Wręcz odwrotnie, chodzi o to, by oddać go najbardziej subiektywnie.

Ale uwaga: nie zawsze dla siebie. Zawsze subiektywnie dla tej osoby, która będzie głównym odbiorcą naszych fotografii. I takich kadrów Wam życzę! <3


Cześć!

Mam nadzieję, że ten krótki poradnik przyda Ci się przed wakacjami. Koniecznie daj znać, czy już wcześniej, świadomie lub nieświadomie, korzystałaś z którejś z opisanych perspektyw i która z nich jest Twoją ulubioną. 🙂

Przyznam skrycie, że ja najbardziej lubię być obserwatorem! Czyżby odzywała się moja natura introwertyka? 😀

Inne wpisy, które mogą Cię zainteresować:

Jeśli artykuł Ci się podobał, możesz polubić fanpage Zenbloga i śledzić blog w serwisie Bloglovin’. Będzie mi bardzo miło, jeśli dołączysz do grona obserwujących! 🙂

Więcej moich zdjęć zobaczysz na fanpage’u mojej marki Yourstory.pl i na stronie internetowej.

Kim jestem?

Aneta Kicman

Fotograf, freelancerka, magister filologii polskiej, optymistka, miłośniczka roślinnego jedzenia i życia w zgodzie ze sobą.

Moja firma:

Notatki z marginesów:

Miłość jest sposobem bycia. Energią emanującą z nas, gdy uwolnimy to, co ją blokuje.

- David R. Hawkins

Linki polecające:

Czego słuchać w trakcie pracy:

Ostatnio na blogu:

Zobacz również:

Instagram