Sto pomysłów na sekundę, czyli wpis dla tych, którym kreatywność spać nie daje

Trzy minuty czytania prowokują Cię do zapisania kilkunastu kartek papieru, wystarczy chwila rozmowy z kimś nowym, a w Twojej głowie już eksplodują pomysły na połączenie jej umiejętności, pasji i zasobów, a do tego masz setki pomysłów na siebie, na produkty, projekty i rozwiązania problemów i notes zawsze w torebce?

No i nie możesz spać – kiedy nachodzi Cię wena, jesteś tak podekscytowana pomysłami, że idziesz spać rano! Jeśli czujesz, że te zdania Cię opisują, pewnie jesteś kreatywną osobą o cechach wizjonera.

Co jeśli mam 100 pomysłów na sekundę, ale dawno żadnego nie zrealizowałam?

To, że jakiś pomysł pojawia się w Twojej głowie, to jeszcze nie znaczy, że uda Ci się skutecznie przekształcić go w działanie. Wszyscy tworzymy w życiu o wieeele mniej, niż nasze umysły, ale wizjonerzy mają w tej kwestii szczególnie pod górkę. Ta cecha ma swoje ograniczenia:

  • ciągłe budowanie strategii i jej doskonalenie powoduje, że bardzo późno – jeśli w ogóle – bierzesz się za realizowanie planu;
  • wielość pomysłów rozkojarza – trudno skoncentrować się na działaniu, skoro myśli ciągle odlatują;
  • łatwo znudzić się pracą nad aktualnym projektem – w życiu wszystko dzieje się o wiele wolniej, niż w wyobraźni, a w kolejce czeka przecież jeszcze tyle ekscytujących pomysłów;
  • ciągłe generowanie pomysłów nie pozwala na odpoczynek – zainspirowanie potrafi pojawić się w najbardziej nieodpowiednim momencie, na przykład wtedy, gdy chcesz zasnąć;
  • pojawia się groźba wypalenia – długotrwała, intensywna, umysłowa praca nad rozwijaniem jednego, konkretnego pomysłu może spowodować, że poczujesz się wyczerpana, zanim jeszcze zaczniesz wprowadzać go w życie.

Wiem, bo sama to przeżywam. Mimo całkiem sporych pokładów kreatywności, realizacja obmyślonych strategii wcale nie jest moją najmocniejszą stroną – o wiele lepiej idzie mi wymyślanie. Niektóre pomysły są lepsze, inne gorsze, ale w zasadzie o sukcesie nie stanowi ich jakość, ale to czy w ogóle zacznę wprowadzać plany w życie! Śmieszne, ale prawdziwe.

Jeśli pomagasz innym zbudować strategie dla ich rozwoju (lub rozwoju ich biznesów) – super. Ale co, jeśli chciałabyś wreszcie całą tę kreatywność zastosować do realizowania własnych celów? Czy to jest możliwe?

Do realizacji pomysłów może przydać się zupełnie nowy arsenał środków – trzeba po prostu, od początku, nauczyć się działać.

Jak pracować, gdy masz tendencję do wymyślania, a nie działania?

1. Aktywator kreatywnych myśli

Na początek ustal, co tak pobudza Twoją kreatywność, że nie możesz skupić się na niczym innym. Może to być na przykład prowadzenie dziennika, słuchanie mów, picie kawy z widokiem na miasto, spacerowanie, czytanie książek, gotowanie, sprzątanie, wysiłek fizyczny… słowem: wszystko. U mnie jest to przede wszystkim czytanie książek i artykułów w sieci i różne formy pisania (na przykład robienie list lub pisanie strumieniem świadomości).

Czasem aktywator nie jest tak oczywisty i jego znalezienie wymaga cierpliwości i dłuższych obserwacji. Trzeba zwrócić uwagę, co poprzedza sytuacje, kiedy pojawia się nieprzewidziana fala weny lub przyjrzeć się w jakim jesteśmy stanie lub nastroju. Może być tak, że kreatywne flow pojawia się paradoksalnie właśnie wtedy, gdy jesteśmy fizycznie zmęczeni (albo wręcz wyczerpani!).

Przy okazji – wiesz, że wielu artystów celowo doprowadzało się na skraj wyczerpania, by tym sposobem dotrzeć do głębszych pokładów swojej świadomości i stworzyć coś naprawdę niesamowitego – pochodzącego z prawej półkuli mózgu, a nie myślącej i obliczeniowej lewej półkuli, która może tylko odtwarzać to, co wcześniej już widziała?

Salvador Dali na przykład zasypiał nad filiżanką z trzymaną w ręku, balansującą na krawędzi naczynia łyżeczką i notesem i ołówkiem na podorędziu. Gdy łyżeczka wypadała mu z ręki, z łoskotem wpadała do filiżanki, a on łapał za ołówek i rysował pierwszą rzecz, jaka przyszła mu do głowy.

Jeśli wena nachodzi Cię właśnie wtedy, gdy jesteś wyczerpana, to trudna sytuacja, bo problemu nie można wtedy rozwiązać ustaleniem odpowiedniego harmonogramu dnia – nie ustalisz przecież, że nie będziesz się czuła zmęczona przed spaniem. Ale spokojnie, i na to jest sposób, czytaj do końca.

2. Nowy plan dnia i nowe rytuały

Znając aktywujące kreatywność sytuacje, z reguły można tak rozplanować je w kalendarzu, by współgrały z naszymi zadaniami i potrzebami. Chodzi o to, by nie pobudzać swojego umysłu wtedy, kiedy chcielibyśmy działać, spać, medytować lub np. poświęcić czas bliskiej osobie. Proste. Skoro Twoim aktywatorem jest czytanie, pora przestać robić to tuż przed pójściem spać, a zacząć rano lub tuż po wyjściu z pracy lub przyjściu do domu.

Zacznij od wpisania do kalendarza rzeczy, które są wymuszone przez zewnętrzne okoliczności – czasu na pracę i różne zobowiązania. Dopiero potem zastanów się, kiedy najlepiej ustalić czas na kreatywność. Idealnie, jeśli uda Ci się połączyć go z istniejącymi już rytuałami, na przykład poranną kawą, ale czasem warto stworzyć sobie nowy rytuał. Siedząc w kawiarniach zauważyłam, że wiele osób przychodzi tam na pół godziny po pracy – na szybką kawę i przegląd prasy lub chwilę z długopisem lub laptopem – czemu by nie spróbować?

Do zastanowienia:

  • Kiedy jest czas na pracę i zobowiązania?
  • Kiedy chcesz działać, a nie wymyślać?
  • Kiedy chcesz relaksować się/spać?
  • Kiedy jest czas dla innych (partnera, dziecka, przyjaciół)?

I z drugiej strony:

  • O jakich porach dnia jesteś najbardziej kreatywna?
  • Kiedy możesz bez negatywnych konsekwencji (np. zarywania nocy lub rozkojarzenia w pracy) pozwolić sobie na wymyślanie?
  • Czy masz w trakcie dnia czas, rytuał tylko na to? Jeśli nie, może warto go stworzyć?
  • Czy masz w trakcie dnia czas? Czas generalnie. Odpoczynek od wszystkiego jest nam absolutnie konieczny, bez niego nie będziemy w stanie koncentrować się na pracy.

Jeśli chodzisz spać za późno, bo wpadasz na nową ścieżkę myśli (to ja!), ustal konkretny czas nas sen (zawsze o tej samej porze) i ustaw przypomnienie w telefonie, kiedy powinnaś kończyć wszystkie aktywności.

Wpisz do kalendarza czas na relaks i czas dla bliskich, jeśli te sfery Twojego życia są często zdominowane przez kreatywność. Świadomość, co w danym momencie jest priorytetem, pomoże Ci wykorzystać czas tak, jak tego chcesz. To takie proste. Serio.

3. Koncentracja

Jeśli kreatywność nie daje Ci pracować, odpuść sobie multitasking – nie ma sensu utrudniać sobie życia. Multitasking to dla mnie nie tylko robienie dwóch rzeczy jednocześnie (np. pisanie notki i gotowanie obiadu, robienie prania i obrabianie zdjęć, praca i prowadzenie rozmowy, etc.), ale też ciągłe przerywanie czynności, żeby sprawdzić pocztę, sprawdzić powiadomienie na telefonie, odebrać telefon i tak dalej. Ani się obejrzysz, a już Twoje myśli będą krążyć wokół rzeczy, co do których nawet nie możesz udawać, że związane są z Twoją pracą. 😉

Ale, ale! Koncentracji wcale nie poprawia ograniczanie bodźców. Włączona muzyka, audiobook albo gwar kawiarni potrafią nawet pomóc skupić się na pracy (oczywiście wszystko zależy od jej charakteru i Twoich potrzeb, ale to całkiem możliwe). Może się zdarzyć, że to właśnie cisza będzie wybijać Cię z rytmu. Jeśli tak się dzieje, włącz sobie np. muzykę tła (linki do muzyki tła znajdziesz w pierwszym odcinku Czego słuchać w trakcie pracy).

W koncentracji pomaga też praca w zamkniętych odcinkach czasu (pomodoro, kaizen, małe kroki stoików). Może nie wierzysz, że uda Ci się panować nad uwagą przez całą godzinę, ale przez 10 minut? Postaraj się o to tylko do końca najbliższego odcinka czasu, np. przez minutę, 10/30 minut, czas na obróbkę jednego zdjęcia, napisanie jednego akapitu, etc. – sama musisz zdecydować, jak małe odcinki czasu są Ci potrzebne. Codziennie mogą to być inne potrzeby. Więcej o małych krokach stoików pisałam we wpisie O motywacji bez przymusu.

Długofalowo koncentrację poprawia też praktyka medytacji, jako ćwiczenie koncentrowania myśli na wybranym elemencie (np. na oddechu) lub aspekcie rzeczywistości i jako ćwiczenie zauważania własnych myśli, czyli praktyka panowania nad nimi. Więcej o medytacji znajdziesz tu: 3 proste sposoby na medytację przed snem i w ostatnim punkcie wpisu, który czytasz. 🙂

4. Co trzeba zrobić najpierw?

Do tej pory mówiliśmy głównie o tym, co zrobić, by wartko płynąca rzeka kreatywnych myśli nie rozlewała się na te inne pola aktywności, ale po prostu płynęła swoim korytem. A przecież jest właśnie po to, by z niej korzystać i całkowite odcinanie się od tego strumienia nie miałoby sensu. Jak zacząć czerpać z tego zalewu pomysłu, ale w nim nie utonąć?

Trzeba… zacząć robić różne rzeczy – przejść od ciągłego doskonalenia strategii do realizowania jej w życiu i to zanim wymyślimy wszystkie punkty „do zrobienia” na naszej liście. Powinniśmy znać tylko jeden: „co trzeba zrobić najpierw”. No dobra, ja sama lubię poznać pięć najbliższych kroków do zrealizowania. Ale kiedy już je wymyślisz – ruszaj! Wykonaj pierwszy z nich.

Wbrew temu, co podpowiada Ci ego, nie musisz wiedzieć wszystkiego, by zacząć. Taka wiedza może nawet nie być Ci potrzebna w ciągu najbliższego roku, dwóch, a czasem nigdy.

Postawienie pierwszego kroku jest jak uruchomienie samonapędzającej się machiny – później wszystko powinno potoczyć się samo. A gdy zdarzy się kolejny zator, zapytasz siebie znowu: „co trzeba zrobić najpierw?”.

5. Medytacja – wyjście awaryjne

Niezależnie od tego, jak dobrze zaplanowałaś sobie dzień, bywa że w pewnym momencie odkręca się kurek miliona nowych pomysłów i nie ma zmiłuj – przez Twoją głowę przechodzi istna burza, nie pytając Cię o to, czy to dobra pora na taki deszcz wspaniałości. Oczywiście najlepiej wtedy usiąść z notesem lub klawiaturą i korzystać. Ale co, jeśli nie można?

Ten punkt to takie wyjście awaryjne – doraźny sposób, gdy musisz wyciszyć swoją głowę natychmiast, np. wtedy gdy:

  • musisz zająć się innymi kwestiami niż te, które krążą Ci po głowie,
  • pracujesz i potrzebujesz skupienia na pracy,
  • masz za chwilę ważne spotkanie i chcesz poświęcić obecnym swoją pełną uwagę,
  • lub jeśli aktywatorem gonitwy pomysłów jest zmęczenie fizyczne (np. jesteś śpiąca) i musisz ją zatrzymać, by zachować zdrowe nawyki, np. pójść spać o odpowiedniej porze.

Nie będzie odkryciem, jeśli po raz kolejny napiszę o zbawiennej mocy medytacji. Jeśli myślisz, że to nie dla Ciebie, prawdopodobnie boisz się, że medytacja wymaga przyjęcia konkretnej pozycji, na którą nie możesz sobie pozwolić w pracy, umiejętności, które pewnie trzeba długo szkolić lub że medytowanie kłóci się z Twoją religią.

Medytacja, o której piszę, jest dla każdego. Polecana przez psychoterapeutów, nie wymaga przyjmowania konkretnych pozycji, praktykować może każdy, niezależnie od swoich umiejętności i religijnego światopoglądu. To po prostu higiena umysłu.

Czym częściej będziesz medytować, tym skuteczniej będziesz potrafiła się wyciszyć i uważniej zauważać swoje myśli i emocje nawet w trakcie działania (poza medytacją). A to bardzo pomaga w koncentracji na pracy.

Sposób 1: Medytacja myślodsiewnia

Usiądź wygodnie, zamknij oczy, jeśli możesz sobie na to pozwolić. Postaw się w roli obserwatora i zacznij obserwować swój umysł i swoje myśli. Nie jesteś swoim umysłem, możesz więc przyjrzeć się z uwagą jego pracy – wszystkim wytwarzanym myślom. Nie próbuj myśleć o niczym konkretnym ani niemyśleć w ogóle, raczej wyłącz świadome myślenie. Mimowolne myśli i tak się pojawią, a kiedy je spostrzeżesz, nie oceniaj ich, nie próbuj się ich pozbyć (jak można pozbyć się myśli intencją, by pozbyć się myśli? Przecież ta intencja to już kolejny ich zestaw!). Po prostu za nimi nie podążaj.

Obserwuj, jak myśl się pojawiła i odprowadzaj ją. Możesz to robić na przykład wyobrażając sobie, że powoli blednie lub niknie, ja lubię wyobrażać sobie że przesuwam ją za pomocą myśli na bok, jakbym usuwała nieistotne powiadomienie na telefonie. Jeśli nie będziesz podążać za swoimi myślami (ekscytować się nimi i uważać je za prawdę – wchodzić w ich narrację), wkrótce będzie mniej i mniej, aż wreszcie Twój umysł się uspokoi. Wróci do tu i teraz. 🙂

Więcej o tej formie medytacji pisałam we wpisie: 3 proste sposoby na medytację przed snem.

Podobną medytację możesz wykorzystać w chwilach mocnych nerwów – stresu, złości, żalu, strachu, etc. Zamiast obserwować swoje myśli (choć i to w takich chwilach bardzo się przydaje), starasz się wtedy obserwować emocje. Dogłębne ich poczucie (czyli uważne zauważenie jak objawiają się w naszym ciele) sprawia, że… znikają. Wszak spełniły już swoją rolę. Przeżyte emocje potrafią trwać kilka sekund, a nieprzeżyte – całe życie. 😉

Sposób 2: Medytacja – koncentracja na oddechu

Tym razem koncentrujesz się nie na myślach, ale na swoim oddechu (lub dowolnej innej rzeczy, np. punkcie na ścianie, przedmiocie w pokoju, etc.). Jeśli jako przedmiot swojej uwagi wybierzesz oddech, w trakcie medytacji wrócisz przy okazji do naturalnej szybkości i głębokości oddychania (nie musisz próbować oddychać przesadnie głęboko – staraj się oddychać normalnie), a to bardzo rozluźnia i relaksuje. Dwie pieczenie na jednym ogniu.

Skupiasz się więc na wybranym elemencie, a najlepiej oddechu. Kiedy jakaś myśl Cię rozproszy, nie denerwuj się – tak będzie się działo, to normalne. Po prostu spokojnie wróć do stanu koncentracji. Umysł jest jak mięsień – koncentrację można wyćwiczyć, a ćwiczenia nawet doraźnie bardzo ją poprawią. Po kilku minutach zauważysz, że Twoje myśli coraz rzadziej wędrują poza przedmiot koncentracji i są bardziej posłuszne Twojej intencji. Voila!

Oba sposoby są świetnym wstępem do praktykowania uważności w trakcie różnych działań. Uczą skupienia i udowadniają nam samym, że nasza intencja ma moc sprawczą, a do nas należy odpowiedzialność za zaśmiecanie i też oczyszczanie naszego umysłu. Ta świadomość zmienia ogromnie dużo. 😀


A Ty? Znasz problem gonitwy myśli?

A może zdarzało Ci się budować strategie i plany tak długo, że nigdy nie przechodziłaś do ich realizacji?

Jeśli wpis Ci się podobał i uważasz go za wartościowy, proszę, daj mi znać w komentarzu. Feedback od Ciebie jest dla mnie cennym sygnałem, że treści są ważne, a Zenblog zmierza w dobrym kierunku. 🙂

– Aneta

Inne wpisy, które mogą Cię zainteresować:


Możesz polubić fanpage Zenbloga i śledzić blog w serwisie Bloglovin’ i na Instagramie. Będzie mi miło, jeśli dołączysz do obserwujących lub podzielisz się tym wpisem z innymi.

Kim jestem?

Aneta Kicman

Fotograf, freelancerka, magister filologii polskiej, optymistka, miłośniczka roślinnego jedzenia i życia w zgodzie ze sobą.

Moja firma:

Notatki z marginesów:

Miłość jest sposobem bycia. Energią emanującą z nas, gdy uwolnimy to, co ją blokuje.

- David R. Hawkins

Linki polecające:

Czego słuchać w trakcie pracy:

Ostatnio na blogu:

Zobacz również:

Instagram