Maj w skrócie | Targi książki, pachnący bez, odkopane zdjęcia i spełnione marzenie

Za piękne, ciepłe, majowe zdjęcie dziękuję mojej Gosi S., z którą już od tylu lat robimy sobie zdjęcia w tym samym parku. 🙂 <3

Na przemian chłodne i ciepłe wieczory, pierwsze letnie burze, rozbujała zieleń i wszechobecny zapach bzu – taki był warszawski maj. Aha, i jeszcze te tętniące życiem, restauracyjne ogródki! Maj, nie dość, że pachniał bzem, to jeszcze był dla mnie łaskawy – spędzony na spokojnej pracy, spacerach i inspirujących rozmowach, minął niepostrzeżenie. Było wiele wieczorów przy herbacie i z filmami (starzeję się?), czytanie (oczywiście!), kawa z cynamonem od święta i dobre emocje.

Fotografia i praca

Powrót do tego, co kocham najbardziej

Przede wszystkim, w maju wróciłam do moich ukochanych sesji. 🙂 Wiosna, kiedy wszystko rozkwita, to ich czas. Po oszczędnym w zdjęcia sezonie zimowym, przypominam sobie, jak dobrze jest znów wziąć aparat do ręki i mieć przed sobą zakochanych w sobie ludzi.

A przy okazji zdjęć pierwszy raz w życiu złapałam kleszcza. Kleszcze to jedyny minus leśnych sesji, które kocham miłością chyba fatalną (ze względu na te paskudne pajęczaki). Mimo długich, wąskich spodni i kilkukrotnego pryskania się antykleszczowymi preparatami nie obyło się bez intruza, który próbował wwiercić mi się w łydkę. Jeśli macie jakieś skuteczne sposoby na odstraszanie tych potworków, proszę, dajcie znać – czeka mnie jeszcze trochę sesji w lasach.

Start kursu online dla fotografujących

W maju zaczęłam też prowadzić swój pierwszy kurs online i okazuje się, że odkryłam kolejną rzecz, którą naprawdę uwielbiam. 🙂 Możliwe, że to za sprawą zdolnej i kreatywnej kursantki. 😀 Kursowe live’y są dla mnie przy okazji świetną inspiracją do tematów na blogowe wpisy, związane z fotografią.

Na Zenblogu raczej nie będę pisać zbyt wiele o technicznej stronie zdjęć (takie rady możecie znaleźć w wielu miejscach), ale myślę, że możecie na mnie liczyć jeśli chodzi o teksty dotyczące myślenia w fotografii, takie jak ten o perspektywie narracyjnej na zdjęciach.

Odkopane

Odkopałam kilka dawnych, prywatnych sesji, niedokończonych z powodu permanentnego braku czasu. Mam ich trochę na moich przepastnych dyskach, a jedną z nich jest megakobieca sesja Marleny – jak ze starego filmu. Robiliśmy ją kilka lat temu i musiała trochę poleżeć (sesja, nie Marlena), zanim udało mi się skończyć wszystkie zdjęcia. Jeszcze kilka takich zapomnianych projektów czeka na edycję i swój dzień. 🙂

Wreszcie na firmowym blogu pojawiły się też nowe reportaże i sesje zdjęciowe. Dalej jesteśmy co prawda w 2015, ale już prawie prawie i będziemy mogli pokazywać gdzie byliśmy i co fotografowaliśmy ostatnimi czasy! 😀 Aktualne zdjęcia zawsze też możecie oglądać na firmowym fanpage’u.

Dywersyfikacja zawodowych działań

W maju był też czas na podjęcie kilku dodatkowych zawodowych zobowiązań, o których myślałam już dawno.

To mikrosprawy, ale i one pomagają w dywersyfikacji, a ta jest ważna nie tylko ze względów finansowych. Więcej jej zalet poruszałam w artykule dlaczego warto sięgać po projekty poboczne.

Relaks i życie

Prywatnie maj mnie rozpieścił. Nie dość, że rozpoczęliśmy sezon spacerowy, a spacery relaksują na maksa, to jeszcze zainaugurowaliśmy leśny kocing (czyli leżakowanie na kocyku :)). Były przekąski, były kwitnące drzewa wokół i planszówki. 🙂

Spotkania

Pyszne pasty kanapkowe, tabbuleh, lemoniada z trawą cytrynową, sałatka z cukinią i suszonymi pomidorami… Raj!

Maj był też, jak na mnie, miesiącem wybitnie towarzyskim. Pierwszy raz spotkaliśmy się z K. w gronie najbliższych z obu naszych rodzin, co wspominamy jako najmilszy majowy wieczór. <3 Widzieliśmy się też z przyjaciółmi na wieczorze z grami i przepysznym jedzeniem, z którego pochodzi powyższe zdjęcie (S&R dziękujemy!), piknikowaliśmy ze znajomymi, a do tego niespodziewanie pojawiły się wiadomości od osób, z którymi nie widziałam się i nie rozmawiałam od dawna. Jak to czasem w takich wypadkach bywa – hurtem. 😀 Miło i dziękuję, niektóre z rozmów naprawdę mocno mnie zainspirowały i dały wiele dobrego.

Miałam też przyjemność poznać bardzo inspirującą osóbkę – Gosię vel. Marinę Furdynę. Z Mariną łączy nas miłość do fotografii, masła orzechowego i hummusu, i korzystając z tego, że obie mieszkamy w Warszawie, umówiłyśmy się na wieczorny spacer z aparatami.

Nie zobaczycie jednak wielu zdjęć, bo skończyło się na opychaniu się hummusem w Mezze przy Różanej (zawsze pysznie!) i gadaniu o fotografowaniu, obiektywach i reportażach aż do zmroku. Marina robi niezwykłe zdjęcia uliczne, koniecznie zajrzyjcie na jej blog i obejrzyjcie Turyńskie Love Story. 🙂

Niezwykle rzadki widok: Marina po drugiej stronie obiektywu!

Pyszności

Mezze nie jest jedynym miejscem, za którym w czerwcu tęsknią moje kubki smakowe. Z K. odwiedziliśmy ponownie Wegemamę – otwartą niedawno, wegańską restaurację przy Marszałkowskiej 28, w której serwują całkiem niezłe dania kuchni azjatyckiej (jedliśmy takie curry). Ale to wszystko nieważne. Musicie spróbować ich obłędnych ciast bez cukru! Nasze zjedliśmy na przystawkę i zniknęło tak szybko, że… zapomnieliśmy zrobić zdjęcie. 😛

Targi książki

Od pewnego czasu nie zaskakują. W zasadzie nie mieliśmy w planach zjawiać się na tegorocznych, ale przekonała nas wizja szybkiego zakupu gry Splendor – bez konieczności czekania na jej dostawę ze sklepu internetowego. W niedzielę wszystkie egzemplarze były już wyprzedane, ale i tak nie wróciłam z pustymi rękami. 😉

W moich ramionach kilka książek kulinarnych, a reszta – misz masz. Jest Księga zachwytów Filipa Springera, jest klasyka psychologii czyli Wychowanie bez kar i nagród, które polecała mi Agnes, jest cegła Billa Brysona, którą zawsze chciałam przeczytać. I jeszcze kilka innych pozycji. Łącznie z moją półką wstydu, pełną książek czekających na przeczytanie (niektóre już dłuuugi czas!), będę miała co robić w deszczowe wieczory do końca roku.

Spełnione marzenie!

Z dużych wydarzeń… byliśmy na Cats! Od kiedy pamiętam, moim marzeniem było zobaczyć broadwayowską wersję tego musicalu i w dość zabawnych okolicznościach wreszcie się udało. Niestety to nie my pojechaliśmy do Nowego Jorku, ale Broadway przyjechał do nas. O zbiegach okoliczności i łaskawym losie pisałam w tekście Marzenia są nierealne. 🙂

Jak było? Spektakl był prawdziwie bajkowy i uroczy, dokładnie taki, jakim go zapamiętałam z polskiej wersji, którą oglądałam wiele lat temu. PS. Wiecie, że dzięki Teatrowi ROMA jako jedni z nielicznych mieliśmy licencję na rodzimą wersję tytułu?

Filmy godne polecenia

Pierwszym z nich jest film Kennetha Lonergana, czyli reżysera Manchester by the Sea. Lonergan w swojej karierze wyreżyserował tylko trzy produkcje i zachęceni kłębiącymi się w Manchesterze emocjami, postanowiliśmy obejrzeć obie pozostałe.

Możesz na mnie liczyć to film sprzed siedmiu lat, o relacjach i łatwości ich zachwiania. O oczekiwaniach, zaufaniu, zrozumieniu i akceptacji. Bardzo nas poruszył, podobnie z resztą jak Manchester…, o którym pisałam w kwietniowym podsumowaniu miesiąca. Oba filmy są poważne, ale trudno odmówić im przy tym lekkości, uroku, a nawet momentami humoru.

Drugi z filmów może Was zaskoczyć – to kreskówka Disney’a. Moja miłość do musicali obejmuje też muzyczne bajki ze świetną muzyką. Vaianę (tytuł oryginalny: Moana) obejrzeliśmy właśnie ze względu na soundtrack i bawiliśmy się przy niej wyśmienicie. Świetne, inteligentne teksty piosenek, wpadająca w ucho muzyka, wartka fabuła i humor. 😀

Jeśli tylko lubicie kino tego rodzaju, musicie Vaianę zobaczyć, najlepiej w oryginalnej wersji językowej, ze względu na językowy humor piosenek. Na kolana rzuciła nas oboje genialna piosenka kraba – Shiny i, śpiewana przez nieco narcystycznego, acz sympatycznego bohatera, You’re Welcome! 🙂 Niestety obie tracą wiele ze swojego uroku po przetłumaczeniu na polski. Wersją oryginalną można się zachwycać do woli:

Ostatnią produkcją, o której chcę napisać w tym wpisie jest serial Lie to Me, polecony przez Króliczka Doświadczalnego. Lie to Me to historia oparta na życiu i dorobku Paula Ekamana – znanego, amerykańskiego psychologa i naukowca, który prowadził badania nad uniwersalną dla wszystkich ludzi i charakterystyczną dla konkretnych odczuć mimiką twarzy.

W oparciu o jego badania udało się ustalić, jakie zmiany wyrazu twarzy obrazują dane emocje, co znacznie ułatwiło pracę amerykańskiej policji. Paul Ekmana współpracował z nią, wskazując konkretne emocje, towarzyszące osobom przesłuchiwanym i stworzył program, analizujący mikroekspresje (do dziś do kupienia).

Fabuła opiera się właśnie na tym koncepcie – bohater  (Cal Lightman) jest psychologiem i wraz ze swoim zespołem pomaga policji, tajnym służbom, firmom i osobom prywatnym w odróżnianiu prawdy od kłamstwa.

Serial wyprodukowany został co prawda niecałe 10 lat temu, ale oglądając ma się wrażenie wglądu do innej epoki – trochę zbyt schematyczna fabuła, trochę zbyt jednoznaczni bohaterowie, trochę zbyt ogólnie znane fakty z dziedziny psychologii, podawane jako mające zaskoczyć odbiorcę błyskotliwe rozwiązania. 🙂

Mimo to, ogląda się go z ciekawością – to w końcu taki Dr House psychologii kłamstwa:

Blogowanie

Szczególnie Wam dziękuję za odzew i wiele miłych słów pod tekstem dotyczącym perspektywy narracyjnej w fotografii – wiecie, że już po kilku dniach stał się najczęściej czytanym (i komentowanym) postem na Zenblogu? :O

Chciałabym przygotowywać dla Was więcej tekstów o podobnej tematyce, ale raczej nie będą pojawiać się z dużą częstotliwością. Wymagają dużej ilości włożonego czasu, by zrobić ilustrujące je zdjęcia (a więc także umówić się z modelką/modelami i przeprowadzić późniejszą edycję zdjęć). Obiecuję jednak, że będę starała się przygotować niebawem coś jeszcze. 🙂

No właśnie – planowanie! Długoterminowe planowanie w aspekcie bloga to temat, z którym dopiero się zaznajamiam, a swoje rozwiązania muszę wypracować naprawdę ekspresowo, bo zaraz wpadnę w ślubny wir pracy, a chciałabym, żeby Zenblog cały czas był tak samo aktywny jak obecnie.

W organizacji bardzo pomagają mi posty (i live’y na Facebooku!) Kasi z Worqshop – dzięki niej wzięłam się za planowanie na najbliższy miesiąc, a po ogarnięciu czerwcowych wpisów chciałabym zająć się kolejnymi. Jeśli prowadzicie bloga i planujecie długoterminowo, dajcie proszę znać jak sobie z tym radzicie – z jakich korzystacie narzędzi, czy macie wypracowane własne metody na większą produktywność w pisaniu.

Zenblogowe rekomendacje

Na koniec, jak zawsze – wartościowe treści z innych miejsc w sieci. Jeśli sami chcielibyście polecić mi interesujący tekst (nawet taki, który sami napisaliście) – piszcie śmiało! Dzielenie się tym, co dobre, jest fajne!


A jak Tobie minął maj? 🙂

Mam nadzieję, że dobrze, spokojnie, wartościowo. Daj znać jakie trzy najważniejsze rzeczy są już za Tobą? Dla mnie to z pewnością nowe projekty zawodowe (jeee!), pogłębienie kontaktów i powrót do ukochanych sesji zakochanych.

Aha! Będę też bardzo wdzięczna za zdradzenie skutecznych sposobów na kleszcze i blogową organizację czasu, gdy tego czasu nie ma (tj. planowanie do przodu).

Więcej majowych zdjęć znajdziesz na moim Instagramie.


W maju na Zenblogu ukazały się:

Kim jestem?

Aneta Kicman

Fotograf, freelancerka, magister filologii polskiej, optymistka, miłośniczka roślinnego jedzenia i życia w zgodzie ze sobą.

Moja firma:

Notatki z marginesów:

Miłość jest sposobem bycia. Energią emanującą z nas, gdy uwolnimy to, co ją blokuje.

- David R. Hawkins

Linki polecające:

Czego słuchać w trakcie pracy:

Ostatnio na blogu:

Zobacz również:

Instagram