Jak odnaleźć równowagę na Instagramie i przestać obserwować tyle kont

Od kiedy bardziej zaangażowałam się w obecność na Instagramie, liczba obserwowanych przeze mnie profili gwałtownie wzrosła. Wiecie jak to jest. Najpierw obserwuje się tylko piętnaście kont, później pięćdziesiąt, potem koło setki, z mocnym postanowieniem, że ani jednego więcej, a potem… ups! Jak to pięćset?!

I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że Instagram zaczął zabierać mi stanowczo za dużo czasu, a ja potrafiłam zorientować się nagle, że minęła godzina, od kiedy przewijam kwadratowe fotki.

To jednak nie „wina” medium ani twórców, absorbujących moją uwagę. To ja dałam się złapać w pułapkę obserwowania zbyt wielu kont.

Dieta informacyjna

Staram się nie zaśmiecać swojej głowy i dbać o to, jakich treści sobie dostarczam. Nie mam telewizora, raczej starannie wybieram co czytam, co oglądam, jakie strony śledzę. Zwracam uwagę na to, gdzie jest moja uwaga i na co przeznaczam czas. Nie wdaję się w bezcelowe dyskusje, odinstalowałam wszystkie pochłaniające czas gry na telefon i pięć razy się zastanowię, zanim odpalę nowy serial typu guilty-pleasure, bo wiem jak potrafi wciągnąć. 😉

Podobnego podejścia uczę się w relacjach z ludźmi – nie mogę być dostępna non stop, zwłaszcza w jednostronnych relacjach lub takich, które mają na mnie negatywny wpływ, bo wtedy sama przestaję mieć czas i energię na realizowanie ważnych DLA MNIE rzeczy. Brzmi to może egoistycznie, ale wyobraźcie sobie kolegę z pracy, współlokatora, znajomego, który zawsze ma Wam do opowiedzenia jakąś okropną historię. Tak nie można ani żyć, ani tym bardziej pracować.

A że Instagram to dla mnie po części treści, a po części właśnie relacje – chcę tak samo dbać o ich wartość, jak w przypadku wyżej wspomnianych dziedzin.

A jednak, ostatnio tak bardzo „zżyłam” się z tym medium, że – mimo woli – co chwilę znajdowałam kolejny, wartościowy profil do śledzenia – a to z polecenia, a to przypadkiem, a to przeglądając treści po hasztagach. Tyle cudownych osób tworzy lub pokazuje swoją twórczość w sieci – jak ich wszystkich nie obserwować?!

Dlaczego klikam „obserwuj”?

Liczba obserwowanych przeze mnie kont na IG urosła z około setki do prawie sześciuset, a każdy przecież dodawałam, przynajmniej teoretycznie, CAŁKIEM ŚWIADOMIE.

Bo piękne zdjęcia, bo to ważne treści, bo ktoś robi ładne rękodzieło, ma ciekawe życie, bo ta wiedza może mi się kiedyś przydać, bo to sympatyczna osoba, bo to osoba, która robi ważne rzeczy, bo często się zgadzamy, bo zajmujemy się tą samą dziedziną, bo bardzo mi imponuje lub robi/ma coś, co sama chciałabym robić lub mieć, bo może kiedyś będę chciała coś od niej kupić, bo inni ją polecają, bo ma ładne mieszkanie, włosy, kwiatki na parapecie, kubki, ładnego psa lub ładny głos – czy ta lista kiedyś się kończy? (Chyba nie :P)

Brzmi to śmiesznie, ale powiedzcie sami, czy przypadkiem nie obserwujecie kogoś głównie ze względu na fajnego czworonoga albo ładne włosy? 😉

Tylko czy wszystko, co oglądamy, nam służy? Bo to, że coś jest ciekawe, to zupełnie co innego.


Dwa pytania, które warto sobie zadawać, przewijając swój strumień IG:

1. Czy to miejsce, ten twórca mnie WSPIERA?

Wspierający twórca to dla mnie taki, który spełnia trzy warunki:

– oferuje cenną WARTOŚĆ (np. wiedzę, motywację, humor, inspirację, życiową mądrość, etc.),
– szanuje mój CZAS (to znaczy stawia na wartościowy, esencjonalny kontent)
– nie generuje we mnie bezcelowych, negatywnych EMOCJI.

To nie znaczy, że obserwuję jedynie osoby, u których zawsze świeci słońce i codziennie pojawia się post z gatunku „jesteś zwycięzcą”. W zasadzie jest zupełnie odwrotnie – śledzę głównie tych twórców, którzy są (z mojej perspektywy) w 100% autentyczni, po prostu, bezowocnego narzekania dla sportu nie mają w swojej naturze.

Jasne, że negatywne słowa bywają potrzebne (a czasem nawet KONIECZNE) i potrafią być najlepszą motywacją do poprawy sytuacji! Ale te same słowa bez jakiejkolwiek chęci przerwania strumienia negatywności, są jak dobrowolne pływanie w brudnej wodzie. Ja wolę z niej wyjść.

2. Czy po kontakcie z kontentem czuję się LEPIEJ (czy gorzej)?

Czasem twórca oferuje świetny kontent – bardzo wartościowy, wspierający, cenny merytorycznie, ale – z jakiegoś osobistego powodu – nie przynosi nam to żadnej wartości, a niejednokrotnie powoduje, że czujemy się źle. I chcę to podkreślić: zazwyczaj wcale nie jest to wina twórcy!

Albo nie jesteśmy grupą docelową tych komunikatów, albo mamy zupełnie inny styl bycia, albo z jakiegoś powodu drażni nas np. sposób komunikowania się twórcy. Może budzą się w nas jakieś kompleksy lub jesteśmy na zupełnie innym etapie życia. Powodów może być mnóstwo.

Dlatego nie można podejmować decyzji na podstawie obiektywnej oceny twórcy – „tyle osób go poleca, więc to musi być ważny profil”. Jeśli do nas nie trafia lub sprawia, że czujemy się gorzej – szkoda czasu.


Sentymenty

Największy problem mam jednak z osobami, które… bardzo lubię. Są miłe, życzliwe, robią coś wartościowego i często robią to świetnie.

Jedyny problem polega na tym, że ich kontent nie zawsze mnie interesuje – po prostu nie jest przeznaczony dla mnie. Mimo to, trudno mi kliknąć „przestań obserwować” bez poczucia winy, zwłaszcza, jeśli ta osoba również obserwuje Zenka. 😛 Znacie to?

Mimo całej sympatii, nie chcę jednak przerzucać instagramowej tablicy pełnej np. zdjęć książek z gatunku, którego nie czytam, dlatego, że zrobiły je osoby, które lubię. Wybieram swój czas. To nie zmienia mojej sympatii do tych osób.

Wracam po prostu do pytania: czy w tym momencie ten ten kontent daje mi konkretną wartość?

Oczywiście dotyczy to osób, których osobiście nie znam (lub nie znam zbyt blisko) – relacje osobiste rządzą się zupełnie innymi prawami, np. szczerze ciekawi mnie zdanie mojego partnera nawet w tych tematach, które same w sobie są dla mnie mało interesujące.

Wspieram siebie

Jak górnolotnie by to nie brzmiało, wybieram to, co w tym momencie dla mnie najlepsze. Dziś to m.in. ograniczenie liczby obserwowanych kont. Nie dlatego, że przestaję lubić niektórych twórców, ale dlatego, że nadal lubię siebie.

Chcę, by korzystanie z mediów społecznościowych służyło wspieraniu moich celów, a nie stawało się stratą czasu. I wiem, że ta odpowiedzialność nie spoczywa na złym Instagramie, bezwartościowym kontencie lub twórcach, ale wyłącznie na mnie. Tylko my jesteśmy odpowiedzialni za wybór służących nam treści.

Są takie osoby, których na pewno nie chciałabym przestać obserwować, bo przynoszą mi wielką wartość i nie mam wątpliwości, że czas spożytkowany na słuchaniu, oglądaniu i czytaniu ich to czas dobrze wykorzystany! 🙂 Czy chcielibyście, żeby podzielić się moją listą?

Gdzie leży granica

W ciągu ostatnich dwóch dni udało mi się ograniczyć liczbę obserwowanych przeze mnie kont do mniej niż trzystu (na dzień dzisiejszy śledzę 265 kont). Tak, to dużo, ale i tak o około 300 kont mniej, niż jeszcze kilka dni temu – dla mnie to potężny sukces! Mam świadomość, że można śledzić jeszcze mniej, ale… w tym momencie tego nie chcę.

Nie stawiam idei minimalizmu ponad swoimi potrzebami – chcę, żeby minimalizm, jako narzędzie, z nimi współgrał i pomagał je realizować.

Dlatego optymalna liczba dla każdego będzie inna. Zdaję sobie sprawę, że internetowi twórcy zwykle obserwują więcej profili. Sama mam wśród obserwowanych osoby, które znam osobiście i przez Internet, a do tego standardowo te, które w Internecie zwyczajnie śledzę i które mnie inspirują.

Wielu ludziom całkowicie wystarcza wąskie grono ulubionych i to też jest ok, żadne Fear Of Missing Out. Osobiście czuję się zaszczycona widząc, że wielu z obserwujących Zenka śledzi tylko kilkadziesiąt kont. Spośród tylu tysięcy twórców do wyboru, znaleźli miejsce właśnie na mój blog.

Jestem przekonana, że granica leży tam, gdzie sami ją dla siebie postawimy. A najlepiej postawić ją w miejscu, w którym Instagram przestaje działać na naszą korzyść.


Jak przejrzeć listę obserwowanych przez siebie kont?

  1. Otwórz Instagram i wejdź w swój profil.
  2. Kliknij liczbę obserwowanych (to ta po prawej: „XXX obserwuje”).

To może pomóc w podejmowaniu decyzji:

  1. Zaglądaj do każdego profilu z osobna – nawet, jeśli wydaje Ci się, że już podjęłaś decyzję. Możesz wtedy na bieżąco sprawdzić kontent (zdjęcia, opisy, Instastories).
  2. Pamiętaj o dwóch najważniejszych pytaniach: Czy to miejsce/ten twórca mnie wspiera? Czy po kontakcie z kontentem czuję się lepiej czy gorzej?
  3. Jeśli boisz się, że coś ważnego bezpowrotnie przepadnie (FOMO), zrób screeny odsubskrybowywanych profilów – w razie czego łatwo je odnajdziesz. Ja w ten sposób zapisuję sobie profile sklepów internetowych i restauracji, które chcę odwiedzić.
  4. Przeglądaj listę kilka razy – zrób to dziś, jutro i za dwa dni. Na początku myślałam tylko: „nie, nie, nie, na pewno nie mogę przestać obserwować!”, a za drugim i trzecim razem te same konta odsubskrybowałam zupełnie bez żalu. Trzeba tylko nabrać rozpędu!

Cześć! 🙂

Mam nadzieję, że ten wpis zainspiruje Was do przyjrzenia się swojej liście obserwowanych. 🙂 Jak zawsze jestem ciekawa jakie są Wasze przemyślenia – gdzie u Was leży granica rozsądku w liczbie obserwowanych kont? Czy jest taki moment, kiedy zaczynacie czuć się przytłoczeni ich ilością i przestajecie rozpoznawać twórców?

Inne wpisy, które mogą Cię zainteresować:

Jeśli artykuł Ci się podobał, możesz polubić fanpage Zenbloga i śledzić blog w serwisie Bloglovin’ i na Instagramie. Będzie mi miło, jeśli dołączysz do obserwujących lub podzielisz się tym wpisem z innymi!

 

 

Kim jestem?

Aneta Kicman

Fotograf, freelancerka, magister filologii polskiej, optymistka, miłośniczka roślinnego jedzenia i życia w zgodzie ze sobą.

Moja firma:

Notatki z marginesów:

Miłość jest sposobem bycia. Energią emanującą z nas, gdy uwolnimy to, co ją blokuje.

- David R. Hawkins

Linki polecające:

Czego słuchać w trakcie pracy:

Ostatnio na blogu:

Zobacz również:

Instagram