Brakowało mi na Zenku takiego prostego formatu, w którym mogę krótko odezwać się do Ciebie i tylko dać znać co słychać, licząc na wieści od Ciebie, jak liczy się na odpowiedź od przyjaciela. To nie będą wpisy o żadnych konkretnych ani dużych sprawach. Będą o ludzkiej zwyczajności. O tym, jak to jest nam być.
Jest późny, niedzielny wieczór, obok mnie stoi kubek z zimną herbatą, a wokół walają się papierki z zanotowanymi sprawami, o żadnej z których nie mogę zapomnieć. W ilości dla mnie jesiennej, czyli ogromnej…
Czuję się…
Z jednej strony zainspirowana i pełna energii – mam tyle pomysłów i zapału do nich, że… nie, nawet nie to, że nie mogę doczekać się realizacji. Po prostu działam, zanim do mnie dotrze, że to bez sensu. Co to za pomysły? Przede wszystkim te związane z Zenblogiem. Ostatni miesiąc mnie napędził i sprawił, że nabrałam wiatru w żagle.
Jednocześnie jestem totalnie wyczerpana! Pracuję dużo i bardzo potrzebuję kilkudniowej przerwy. Jeszcze tylko przeżyć pierwszą połowę miesiąca (przede wszystkim księgowość do zrobienia, a do tego deadliny, deadliny i jeszcze więcej deadlinów plus sto spraw firmowych) i będę mogła usadowić się wśród książek w mazurskiej głuszy i popijać herbatę. Liczę na melancholijny widok mgły za oknem, przynajmniej o poranku.
Ktoś ostatnio powiedział mi, że jego zdaniem mam wymarzoną pracę. Też tak uważam, ale jak widać nawet od wymarzonej pracy trzeba odpoczywać. True life.
Jestem wdzięczna…
Bardzo. Za to że ostatnie miesiące były tak łaskawe pod kątem działań twórczych, za to jakie Pary spotykam w tym sezonie i jakie książki wpadają w moje ręce i prowadzą mnie coraz ciekawszymi drogami.
I za bardzo prozaiczne rzeczy: za pyszne śniadania w Krakowie, mgłę na krakowskim ślubie, wieczorne chłody, zwiastujące nadejście mojej ulubionej pory roku, smak Senchy i czekające na mnie posłane łóżko.
Planuję…
Na całego. W tej całej mojej kreatywności Zenek zyskał plan działania niemal do zimy! W tym czasie na pewno będzie wywrócony do góry nogami co najmniej kilka razy, ale przecież nie o to chodzi, by w stu procentach się go trzymać. Plan ma wyznaczać kierunek, motywować i ratować w chwilach totalnego chaosu.
Do ramówki na wrzesień wpisałam m.in. nowe Notatki z marginesów, zapowiadany tekst o kryzysach i nowy odcinek Czego słuchać w trakcie pracy. Treści do słuchania mam już zebrane i wstępnie opisane, czekają tylko na zredagowanie i będę wrzucać! Cieszę się bardzo, bo w tym miesiącu będą naprawdę super.
Myślę…
O nadchodzącej jesieni – o tym, co chciałabym zrobić w jej trakcie. Na liście są proste rzeczy. Spacery w ładnych miejscach, wymiana garderoby na jesienno-zimową (chowam letnie sukienki, wyciągam swetry, chusty i jesienne spódnice), celebrowanie kilku wyjątkowych dni (jeszcze nie wiem jak) i oczywiście, zgodnie z tradycją, picie hektolitrów herbaty nad książkami, przy dźwiękach The Doors, Led Zeppelin i trąbki Milesa. Can’t wait.
Jesień to u mnie też baaaardzo intensywny czas pracy, takiej przy komputerze, nad zrobionymi już zdjęciami. Rozpisałam sobie plan do listopada, żeby nie dać się przekonać złudzeniu, że deadliny są odległe. Potrafią nagle bardzo przyspieszyć i wprowadzić mnóstwo presji do życia.
Słucham…
Intuicji. Chcę dowiedzieć się, gdzie mnie zaprowadzi. Na razie wybiera bardzo ekscytujące dla mnie ścieżki i nie wystawia mnie za często na próby. Ale kto wie, co przygotowała dla mnie na za tydzień, miesiąc? Trochę strach! 😀
To słuchanie intuicji odbywa się teraz na największą skalę w moim życiu. Nigdy wcześniej nie słyszałam jej głosu tak wyraźnie, a w zasadzie nie czułam tak dobrze jej reakcji na moje zamiary.
Chciałabym…
Przez całą jesień nie stracić tej energii i odwagi, które mam teraz. Tworzyć to, co podpowiada mi dusza, bez żadnego oglądania się na wewnętrznego (czy zewnętrznego) krytyka. Spełniać swoje plany i niemądre cele.
Niemądre, bo pod koniec lata wymknęły się sztywnym ramom racjonalnego myślenia i przestały trzymać się rachunku prawdopodobieństwa. I co zrobisz… nic nie zrobisz! Po prostu wiesz, że musisz iść tą drogą!
Czytam…
Powoli, żeby dokładnie wybrzmiało we mnie każde słowo, bo na moich kolanach są wartościowe lektury. Jedna tak odjechana, że nie będę Wam mówić, bo zwątpicie! 😉
A druga piękna, mądra i ciepła. Mowa o Prosto i uważnie na co dzień Agnieszki Krzyżanowskiej, autorki bloga Agnes on the Cloud. Działa tuląco i kojąco.
Jestem…
W tym momencie? Zmęczona i śpiąca. Przede mną jeszcze przynajmniej odrobina pracy, by jutro zacząć nowy tydzień bez zaległości, a może i z lekko nadgonionymi zadaniami.
Może zabrzmi to śmiesznie, ale lubię uszczknąć kilka zadań z nadchodzącego tygodnia jeszcze przed jego rozpoczęciem. Te kilka skreśleń w poniedziałek to dla mnie bezcenny widok i motywacja.
Dzień dobry i pięknego poniedziałku!
Jakie jest Twoje tu i teraz?
Inne wpisy, które mogą Cię zainteresować:
Możesz polubić fanpage Zenbloga i śledzić blog w serwisie Bloglovin’ i na Instagramie. Będzie mi miło, jeśli dołączysz do obserwujących lub podzielisz się tym wpisem z innymi.