O książkach piszę na Zenku często, ale przeważnie w cyklu z inspiracjami miesiąca. A ponieważ zazwyczaj mam do powiedzenia na ich temat całkiem dużo, wpisy robią się straaasznie długie – zauważyliście? Trzeba coś na to poradzić, dlatego startujemy z nową serią: Relacja z czytania – to nazwa robocza, może jeszcze się zmieni. 🙂
Nie mogę obiecać, że zawsze będzie krótko, ale przynajmniej będziemy mieć miejsce na opowieści o nich! To jak? Będziesz czytać?
Brene Brown, „Dary niedoskonałości”
O czym jest?
Na okładce polskiego wydania napisane jest, że Dary niedoskonałości to poradnik dla osób, które mają problemy z perfekcjonizmem, a wskutek tego z zaniżoną samooceną. Faktycznie – to książka po części o perfekcjonizmie. Ale tylko po części, bo w większej mierze po prostu o podstawowym (i dotyczącym każdego człowieka, w którym zdążyło się już ukształtować ego) strachu przed byciem sobą. Wszyscy się boimy, a perfekcjonizm czyni ten strach jeszcze straszniejszym.
By pokonać perfekcjonizm, musimy umieć uznać własne słabości i to, że wszyscy doświadczamy wstydu, jesteśmy osądzani i mamy poczucie winy.
O jaki strach chodzi? Przede wszystkim o ten, co pomyślą o nas inni.
To strach przed tym, że kiedy inni poznają prawdę o nas, przestaną nas kochać i akceptować. Dotyczy realizacji jednej z najważniejszych potrzeb człowieka i dlatego jest dla nas tak dotkliwy. Kiedy jesteśmy nim owładnięci, natychmiast odrzucamy nasze wartości, pragnienia i plany, byle tylko zrealizować oczekiwania innych.
Czasem nawet nie zauważając, że robimy to nie z radością i empatycznie myśląc o innych, ale cały czas egotycznie myśląc o sobie – w obawie przed najbardziej gorzkim uczuciem świata, to znaczy wstydem z rozczarowania innych naszym prawdziwym „ja”.
Nie musimy doświadczać wstydu, by się go bać – wystarczy strach przed tym, że uzna się nas za niegodnych miłości i zaufania.
Czy wstyd zawsze jest zły?
Brene Brown dowodzi, że tak – zawsze jest uczuciem destruktywnym, które nie wiąże się z żadnym wzrastaniem. Dlatego właśnie taką krzywdą dla dziecka jest zawstydzanie go, na przykład przez rodziców, w formie kary. A z pewnością ani uwagi o tym, że córka sąsiadki jest milsza lub zdolniejsza, ani publiczne żartowanie z przywar dziecka lub ośmieszanie go nie sprawią, że zacznie nad sobą pracować. Straci tylko poczucie własnej wartości – fundament stawania się lepszym.
Tym pozytywnym uczuciem może być według Brene poczucie winy. Ono nie sugeruje, w przeciwieństwie do wstydu, że my, jako sprawcy jakiegoś czynu, jesteśmy źli, ale – po prostu – że zachowaliśmy się źle. Poczucie winy popycha nas do zadośćuczynienia wyrządzonej krzywdy, przeprosin, pracy nad sobą. Wstyd – do atakowania innych i uciekania od odpowiedzialności.
Czy ze wstydem i strachem przed nim można sobie jakoś radzić? Brene podaje trzy składniki, z których mikstura jest najlepszym lekiem na te uczucia. Są to:
Odwaga, współczucie i tworzenie więzi. Dlaczego akurat te trzy rzeczy?
Odwaga, czyli działanie mimo tego, że wcale nie jesteśmy doskonali i prawdopodobnie przydarzy nam się wiele błędów, jest fundamentem życia autentycznego, o którym Brene tyle pisze. Dzięki niej nie tylko pozwalamy sobie na słabości i nie tracimy energii na to, by je ukryć przed światem, ale też dajemy sobie prawo veta – wyznaczania granic tam, gdzie działanie wykraczałoby poza nasz zbiór wartości, nasze pragnienia lub przekonania.
Dzięki współczuciu zdajemy sobie sprawę, że inni, dokładnie tak samo jak my, chcą czuć się kochani i akceptowani i dokładnie tak jak my, mają swoje wady, niedoskonałości, ułomności, nie wszystko robią doskonale. Ani ich, ani nas, nie czyni to niegodnymi miłości lub akceptacji – wręcz odwrotnie: ludzie działający mimo swoich niedoskonałości, zdają się być nieustraszeni i godni podziwu. Jak pisze Brene, łatwo jest krytykować, gdy ktoś wystawia się na łatwe ciosy. Dlatego też sami często rezygnujemy z ryzyka (na przykład w postaci prezentowania owoców swojej pracy, dzielenia się swoim zdaniem, próbowania czegoś nowego).
Życiowy paraliż odnosi się do wszystkich szans, które straciliśmy, ponieważ baliśmy się pokazać światu coś, co nie jest w pełni doskonałe. A także do wszystkich marzeń, których poniechaliśmy, bo baliśmy się błędów i tego, że rozczarujemy innych.
Tworzenie więzi z kolei wyzwala nas z lęku przed tym, że będąc sobą, stracimy ludzi wokół siebie. Odwaga to nie to samo, co posiadanie zdania innych głęboko w czterech literach. 😉 Jeśli nie jesteśmy podatni na zranienie, nie możemy też tworzyć relacji. Głębokie relacje polegają właśnie na tym, że obie strony znają nie tylko swoje mocne, ale i słabsze strony i nie ma tu żadnych obaw przed zdemaskowaniem „strasznej” prawdy ani przed tym, że negatywne strony naszej osobowości uczynią nas niegodnymi tej relacji. Dzięki więziom wychodzimy z przekonania, że musimy być idealni i nie odrzucamy z tego powodu innych.
A więc wystarczy to wiedzieć i… już?
Nie do końca. Brene zauważa, że niezależnie od wiedzy, większość z nas czasami zachowuje się prawdziwie, a czasami nie. Różnicę wprowadza dopiero praktyka. Tak jak od wyznawania wartości związanych z jogą, nie zyskamy elastycznego i silnego ciała, tak i świadomość tego, że odwaga, współczucie i tworzenie więzi są tak ważne, nie uczyni jeszcze naszego życia w pełni autentycznym.
Do tego potrzeba działania. I to nie tylko entuzjastycznych zrywów do życia zgodnego ze sobą po przeczytaniu tej czy innej książki, ale podejmowania zwyczajnych, codziennych decyzji uwzględniając te trzy wartości: odwagę, współczucie i tworzenie więzi.
Prawdziwość to codzienna praktyka polegająca na rezygnacji z tego, kim powinniśmy być i akceptacji tego, kim jesteśmy.
Słabe strony książki
Niestety, Brene Brown ma zwyczaj tworzenia swoich własnych definicji istniejących już zjawisk, pojęć, i uczuć. Nie lubię takiej praktyki, bo często powoduje to zamieszanie pojęciowe – choćby wtedy, gdy ktoś odnosząc się do lektury użyje jakiegoś słowa i nie wiadomo, czy ma na myśli jego słownikowe znaczenie, czy to, które wymyśliła na swoje potrzeby Brene Brown.
W trakcie czytania zdarzało mi się też mieć wątpliwości co do logiki wnioskowania Brene (wiem, to brzmi snobistycznie, ale taka jest prawda – nie wszystkie fragmenty są mocne merytorycznie), w wielu miejscach autorka sama kończyła swoje wywody słowami, że nie jest pewna, czy ma rację. Chyba wolę, gdy autor przywołuje w książce tylko te tezy, do których prawdziwości jest przekonany, nawet jeśli nie może w tym momencie poprzeć tego dowodami. Czasem Brene podpierała swoje tezy badaniami na dosłownie kilku osobach. Wolę opisanie takiej hipotezy jako własnego (ale silnego) przekonania. Chodzi o rzetelność. No hard feelings.
Ostatnia rzecz, która odrobinkę mnie rozczarowała, to rozdział o intuicji. Uważam go za najsłabszy z całej książki. Brene napisała w nim tyle, że: intuicja jest szybkim, nieuświadomionym procesem asocjacyjnym, że zatracamy zdolność korzystania z niej przez potrzebę posiadania racjonalnej pewności i że nasze przeczucia mogą być przecież bardzo celne, a jeśli nie chcemy zaufać intuicji, też powinniśmy potraktować to jako jej przejaw, bo informuje nas wtedy o potrzebie zebrania dodatkowych informacji, a więc w obu przypadkach zdanie Brene o tym, że intuicja działa, jest prawdziwe – działa nawet wtedy, gdy nie działa. 😉 Koniec.
Dla mnie to za mało, to zaledwie jakieś subtelne zarysowanie tematu intuicji. Ale nic to, przede mną kilka świetnych książek właśnie o intuicji, na które już zacieram ręce! 😀
Dla kogo jest ta książka?
Dla Ciebie, jeśli tylko chcesz żyć w zgodzie ze sobą i pisać historię swojego życia własną ręką. Dla Ciebie, jeśli trudno jest Ci zacząć działać, jeśli często rozważasz co pomyślą inni lub często pytasz ich, co powinnaś zrobić. Dla Ciebie jeśli nie wiesz jeszcze, jakim darem może być dla Ciebie Twoja własna niedoskonałość i chcesz poznać nowe perspektywy, jakie otworzą się w momencie, kiedy pogodzisz się z tym, jaka jesteś.
Na koniec, dla każdego, kto wreszcie chciałby zacząć wprowadzać wiedzę, samoświadomość i inspiracje w życie, rozpoczynając pisanie własnej historii. Z przekonaniem, że warto ją opowiedzieć i bez strachu o to, że jako jej autor, popełni przy pisaniu jakiś błąd.
Wszystkie cytaty pochodzą z „Darów niedoskonałości” Brene Brown.
Czytałaś? Masz ochotę przeczytać?
Daj znać jakie są Twoje wrażenia i czy będziesz śledziła kolejne relacje z czytania. Dla mnie są formą, jakiej dawno szukałam, bo czuję, że mogę pisać o książkach więcej niż to, co mogłabym upchnąć w klasycznej recenzji i więcej niż by zmieściło się w nawet najdłuższym podsumowaniu miesiąca. Mam nadzieję, że spodobają się i Tobie!
– Aneta 🙂
A jeśli artykuł Ci się podobał, możesz polubić fanpage Zenbloga i śledzić blog w serwisie Bloglovin’ i na Instagramie. Będzie mi bardzo miło, jeśli dołączysz do obserwujących lub… podzielisz się tym wpisem z innymi! 🙂
Inne wpisy, które mogą Cię zainteresować: