Czego słuchać w trakcie pracy 03/2017

Cześć! Nadszedł czas na marcową porcję muzyki!

W tym miesiącu słuchałam mało audiobooków, bo… mało pracowałam – przynajmniej przy obróbce zdjęć, a to właśnie wtedy zwykle słucham książek. Zaczęłam słuchać Myśleć jak geniusz, ale z względu na lektora nie zabrnęłam daleko i postanowiłam wypożyczyć papierową wersję książki z biblioteki. 🙂 Książka jest bardzo ciekawa, więc jak przeczytam, pewnie poruszę ten temat.

Wracając do dźwiękowych treści: audiobooków w tym miesiącu było mało, za to albumów mnóstwo. Wybrałam dla Was te moim zdaniem najlepsze, najciekawsze. Większość z nich idealnie nadaje się na muzykę tła (jeśli taką lubicie do pracy), wokal pojawia się tylko na jednej płycie. Może dlatego, że dużo w tym miesiącu czytam i dużo piszę i taka muzyka bardziej mi wtedy odpowiada.

Przygotowałam też kilka ciekawych treści Youtuberów i dwa podcasty, mam nadzieję, że znajdziecie wśród nich coś dla siebie.

Zanim zaczniemy, mam do Was pytanie:

Są takie utwory, które są piękne jako jednostki, ale całej płyty bym Wam nie poleciła (lub nie do słuchania w trakcie pracy, choć moja tolerancja w tym względzie jest duża). Żal się nimi nie dzielić, dlatego myślę o tym, by dodatkowo przygotowywać comiesięczne Zenblogowe playlisty z najlepszą muzyką do pracy. Co Wy na to? Słuchalibyście? Jeśli tak, jaka forma sprawdzi się najlepiej? Spotify (najłatwiejsza dla mnie), Youtube? A może jeszcze inne narzędzie? Dajcie znać! 🙂


W serii Czego słuchać w trakcie pracy, ukazały się już:


A oto co gościło w moich głośnikach w marcu (ponad 7 godzin słuchania!):

Podcasty:

1. O dzisiejszej drodze do popularności

Podcast Zombie vs. Zwierz, #67 Wizualizujemy swoje marzenia. | Czas: ok. 52 min.

Tym razem Paweł Opydo i Katarzyna Czajka (czyli Zwierz Popkulturalny) streszczają Internety i zastanawiają się jak to jest, że dziś głośne mówienie o tym, że popularność jest dla nas celem nadrzędnym, a nie efektem ubocznym (wartości jaką dajemy ludziom, innego działania), nie jest obciachem. I jak to się stało, że działania zmierzające do budowania popularności na… popularności stały się case’ami na szkoleniach z motywacji.

Mowa oczywiście o fake’owym newsie Łukasza Jakóbiaka, który rzekomo został zaproszony do znanego talk-show Ellen DeGeneres, w rzeczywistości jednak zbudował studio, zatrudnił aktorów i zagrał swój występ u Ellen, odpowiadając na pytania, których być może realna Ellen nigdy, by nie zadała – o jego znakomitą popularność, wspaniałe osiągnięcia, etc., po to, by realna Ellen widząc ten film, jego zaangażowanie i CV w postaci wywiadu, faktycznie postanowiła go zaprosić.

W podcaście pojawia się też temat ostatniej reklamy Reserved i innych przypadków wykorzystania nieprawdziwych informacji w celach marketingowych i, jak zawsze u Zombie i Zwierza lekki misz-masz kulturalno-życiowy, od gier, aż po jazdę na wrotkach. Jeśli chcecie od razu przeskoczyć do tematu Reserved i Łukasza Jakóbiaka, przejdźcie do 19:55 min.

2. O początkach biznesu w Internecie

Podcast PSC od Kuchni, #1 Od czego zacząć budowanie biznesu online? | Czas: ok. 55 min.

Kilka dni temu wyszedł pierwszy odcinek nowego podcastu Pani Swojego Czasu. Ola Budzyńska opowiada, na czym warto skupić się w początkowej fazie rozwoju biznesu online. Mowa tu nie o blogowaniu, ale o biznesie, którego blog jest tylko narzędziem, celem zaś jest zarabianie na własnych produktach, szkoleniach, etc. – może prowadzicie lub chcielibyście prowadzić takie biznesy.

Z podcastu dowiecie się, jak ważna jest rezygnacja (sama o wartości rezygnacji na własnym przykładzie pisałam w ostatnim wpisie) – dlaczego nie możecie robić wszystkiego, być wszędzie i działać od początku na wielką skalę, zwłaszcza jeśli nie macie do tego odpowiednich zasobów (z których najbardziej potrzebnym jest czas, a nie pieniądze).

Będzie też słowo o sercu każdego biznesu, to znaczy umiejętnościach – o tym, co i w jakiej jakości dajemy od siebie klientom (a w promocji biznesu online także obserwatorom, czytelnikom). Ola zwraca uwagę na to, że zakładając biznes online (to znaczy taki biznes, którego miejscem zarabiania będą Internety, a nie na przykład sklep przy konkretnej ulicy), musimy być absolutnie pewni naszych umiejętności i wiedzy, którą sprzedajemy, bo samo przełożenie ich na język online będzie wystarczającym wyzwaniem. To tylko jeden z powodów, a o reszcie opowie Wam sama Pani Swojego Czasu. 🙂

Rozmowy:

3. O tworzeniu, potrzebach i błędach artystów

Włodek Markowicz, Rozmowa z Czesławem Mozilem (część 2). | Czas: 1 h 02 min i 1 h 16 min.

To łącznie ponad dwie godziny rozmowy, ale jeśli macie czas (wierzę, że tak jak ja jesteście wtedy przy pracy, jedziecie samochodem, spacerujecie lub robicie coś innego), myślę że warto posłuchać, zwłaszcza pierwszej części (1 h 2 min).

Włodek i Czesław rozmawiają o życiu, tworzeniu, perfekcjonizmie, poczuciu misji artysty. Bardzo podoba mi się podejście Czesława Mozila do obaw o to, czy to, co tworzymy jest wystarczająco dobre. Zacytuję Wam fragment:

Cz. – Radzę ludziom, żeby tworzyli, pisali. (…) Ludzie piszą coś, tworzą, ale się wstydzą. Ile takich historii mamy – od znanych pisarzy, którzy swój coming out zrobili bardzo późno. A ile jest cudownych artystów, którzy tworzą, wstydzą się, i nigdy nie usłyszymy o nich.

W. – A ile jest gównianych artystów, którzy się nie wstydzą i dają to publice? Może nie ma nic złego w tym, że się wstydzisz czegoś i nie publikujesz. Może to z szacunku do ludzi się nie publikuje.

Cz. – Widzisz, to jest pytanie. Ja myślę, że gorzej jest, jeśli siedzisz z jakimś skarbem, a jednak nie masz odwagi podzielić się tym ze światem. Bo patrz ile by to dobrego zrobiło.

Esencja.

4. Krótko o kondycji Internetu

Krzysztof Gonciarz, Jak uratować INTERNET? | Czas: ok. 8 min.

Formalnie to nie rozmowa, a reflekcja Krzysztofa Gonciarz na temat technik tworzenia treści w Internecie.

Pewnie zdajecie sobie sprawę, że sama wartość komunikatu nie zawsze przekłada się na klikalność, a treści wiralowe rzadko kiedy opierają się na czymś więcej niż emocjach, które wcześniej czy później opadają.

To, co w Internecie naprawdę wartościowe, najczęściej ma ograniczony zasięg, a autorom przyświecają inne wartości niż popularność zbudowana na chwytliwych nagłówkach, link baicie, „hackowaniu” umysłów odbiorców za pomocą odpowiednio rozłożonych treści i algorytmów SEO, dzieleniu czytelników na dwa obozy w celu wywoływania burz w komentarzach czy zdobyciu rozgłosu.

Polecane filmy na Youtube’ie, artykuły, które widzisz na Facebooku – te rzeczy nie są wybrane dla Ciebie dlatego, że są dobre, tylko dlatego, że najprawdopodobniej w nie klikniesz.

O tym wszystkim w ciągu ośmiu wartościowych minut u Gonciarza.

Albumy:

5. Brzmienie ciszy nocnej w akademiku

Alt-J, This Is All Yours. | Czas: ok. 1 h 5 min.

Alt-J to brytyjski zespół, który (jeśli wierzyć Wikipedii) swoje specyficzne brzmienie zawdzięcza konieczności zachowywania ciszy nocnej w trakcie prób w akademiku. Nie wiem, czy wierzycie (w końcu na ostatniej płycie pojawia się dużo dynamicznej perkusji i moc gitar basowych), ale faktycznie ich albumy pasują mi wyjątkowo do zarywania nocy nad obróbką zdjęć (yyy, których w tym wpisie obiecałam już nie zarywać).

Wydaje mi się, że możecie znać #4 Every Other Freckle (singiel) lub #5 Left Hand Free. Ten drugi utwór podoba mi się najmniej z całej płyty. Bardziej przywodzi mi na myśl dawną grupę Free (kojarzysz All right now?), niż estetykę muzyczną Alt-J.

Uwielbiam za to polifoniczne Intro, zaczynające się lekko, a przechodzące do cięższych, momentami kakofonicznych dźwięków, uwielbiam następujące po nim spokojne i cudownie melodyjne, kołysankowe wręcz Arrival in Nara, z którego wybudza nas dopiero druga połowa #3 Nara. A potem następuje kulminacyjny, singlowy Every Other Freckle. Lubię płyty, które są dobrze budowane i tworzą historię z całą gamą nastrojów i emocji.

Płyta ma czternaście utworów, więc nie jednym po #4 Was jeszcze zaskoczy. Choć myślę, że poza Warm Foothills (#9) wszystkie najlepsze kawałki zawierają się w pierwszej czwórce.

Dla miłośników dźwięków miękkich, głębokich, raczej spokojnych, ale z punktem kulminacyjnym to płyta naprawdę wymarzona. Ja ostatnio słucham non stop.

6. Subtelnie i w tle

Angus MacRae, Tides/Awake. | Czas: ok. 38 min.

Czarująca okładka i czarująca płyta. Jak wiecie mam słabość do fortepianu i to być może wpływa na moją ocenę. 😉 Jeśli przy pracy potrzeba Wam czegoś bardzo w tle, ten album powinien być w sam raz. Bardzo dobrze się przy nim myśli, czyta, pracuje, rozmawia, rozciąga, odpręża, relaksuje. Takie tony działają na mnie po prostu inspirująco.

Czasem płyty utrzymane w takim klimacie są nieco… depresyjne. Rozwijające się tempo utworów na Tides/Awake raczej pobudza do działania niż obniża nastrój lub usypia, dlatego to płyta także dla osób, które łatwo przejmują emocje z muzyki (myślę, że wszyscy tak czasem mamy…).

Moim ulubionym kawałkiem w tym momencie jest nieco soundtrackowe #6 Wolves.

7. Trąbka. I fortepian. I nic więcej.

Luke Howard, Nadje Noordhuis, Ten Sails. | Czas: ok. 36 min.

Trąbka, a więc nie może być subtelnie? Nieprawda. Jest subtelnie i to subtelniej, niż gdyby zagrano tę płytę na smyczkowych. Dziwne połączenie, jak na stylistykę melancholii: fortepian i trąbka, a jednak okazuje się, że to taki dobry duet!

Ten Sails to bardzo delikatna, melancholijna płyta, z której cenię najbardziej #4 Sings from the Sea. Możesz pomylić klawisze z harfą, jest tak nieziemsko. I kończące płytę #10 Interlace.

Muzyka idealna dla miłośników stonowanego tła do pracy. 🙂

8. Sonet 29. Szekspira

Florence Welch, When In Disgrace With Fortune And Men’s Eyes. | Czas: ok. 3 min.

To niestety tylko singiel, ale tak piękny, że polecę go Wam tutaj mimo, że postać singla nie do końca spełnia moje kryteria, co do treści idealnych do słuchania w trakcie pracy. No, chyba, że go zapętlimy na kilka godzin – ja dokładnie tak rozwiązałam ten „problem”, gdy When In Disgrace… usłyszałam po raz pierwszy. 😉

Uwielbiam sposób, w jaki Florence wyśpiewywuje słowo Remember i wszystko, co dzieje się potem. Mogłabym słuchać wciąż i wciąż. I wciąż.

9. Muzyczne odkrycie marca

Quentin Sirjacq, Far Islands and Near Places. | Czas: ok. 40 min.

Na koniec płyta niesamowita – moje wielkie, muzyczne odkrycie marca. Otwiera ją nieziemskie Aquarius, pełne dźwięków fortepianu, cymbałów (jest wibrafon, jest marimba! <3) i dźwięków, których nie jestem w stanie zidentyfikować. W #2 Bodies jest bardziej syntezatorowo i nowocześnie (mnie się mniej podoba), ale już w Orange (#3) wracamy do bardziej akustycznych aranżacji.

Mam nadzieję, że żaden muzyk nie poczuje się urażony moją ignorancją w sprawie instrumentacji, zdaję sobie sprawę, że wibranofu i marimby nie powinno się uogólniać do „cymbałów”, kto jednak wiedziałby, czego się spodziewać, gdy mówię o marimbie?

Moje serce skradły przede wszystkim Aquarius i #8 It’s raining in my house. Bardzo lubię też kończące płytę, bajkowe A dream in a dream (#10). Moje uszy chcą więcej. Cudo, cudo, cudo.


Mam nadzieję, że dzięki marcowym, muzycznym inspiracjom będzie Ci się dobrze pracować. 🙂

Daj koniecznie znać, który z albumów najbardziej chwycił Cię za serce i co myślisz o Zenblogowych playlistach do pracy. Spotify czy Youtube – co wybrać?


Inne wpisy, które mogą Cię zainteresować:

Kim jestem?

Aneta Kicman

Fotograf, freelancerka, magister filologii polskiej, optymistka, miłośniczka roślinnego jedzenia i życia w zgodzie ze sobą.

Moja firma:

Notatki z marginesów:

Miłość jest sposobem bycia. Energią emanującą z nas, gdy uwolnimy to, co ją blokuje.

- David R. Hawkins

Linki polecające:

Czego słuchać w trakcie pracy:

Ostatnio na blogu:

Zobacz również:

Instagram