W zgodzie ze sobą | Richard Branson i jego biznes na własnych warunkach

Uf! Niedawno skończyłam czytać wspaniałą książkę. Tak dobrą, że chwilę zajęło mi uporządkowanie wszystkiego, co chcę Wam o niej opowiedzieć. O Krokach w nieznane – brawurowej autobiografii Richarda Bransona, pisałam po raz pierwszy w artykule 5 książek, które zaskoczyły mnie w 2016. Byłam wtedy jeszcze w trakcie czytania i nie spodziewałam się, że aż tyle zakładek wykorzystam do wyróżnienia najlepszych fragmentów. Jeśli Wasza lista planowanych na 2017 rok lektur nie jest jeszcze zamknięta, koniecznie dodajcie do niej Bransona!

Mimo wielu lekcji, które można odnaleźć na kartach Kroków w nieznane, nie jest to podręcznik prowadzenia biznesu. Gdybyśmy mieli w jakiś sposób sklasyfikować książkę Bransona, możliwe że znalazłaby się na przeciwnym biegunie tego gatunku.

Znacznie bliżej jej do thrillera biznesowego lub trzymającej w napięciu powieści przygodowej, niż do klasycznego podręcznika, podpowiadającego jak odnosić sukcesy w biznesie. Nazwałabym ją pamiętnikiem zuchwałego przedsiębiorcy. 😉

O biznesowych radach w szczególe jeszcze będzie, dziś: o esencji czyli podejściu Bransona do pracy i budowania firmy.

Co łączy Bransona, Jobsa i Hermana Millera?

Bardzo cenię podejście Richarda Bransona do tworzenia (bo jego myślenie o biznesie jest właśnie czystym tworzeniem), między innymi dlatego, że nie uważa, by aprobata innych była istotnym warunkiem realizowania swoich zamierzeń. Nie bez przyczyny pełny tytuł biografii brzmi: Kroki w nieznane, czyli jak przetrwałem, jak się bawiłem i jak zarobiłem fortunę, prowadząc biznes na swój sposób. Nawet biografię Branson napisał na swój sposób, niepodobna jest do żadnej innej, którą znam.

Przy okazji: czytam Kreatywność Osho. To książka o tworzeniu, pracy, czy ogólniej: działaniu (wszak nie musi sprowadzać się ono do pracy zawodowej). Osho podkreśla, że kreatywność (flow, serce, oddanie pracy) jest ważna, niezależnie od tego, czy malujesz obrazy czy malujesz pokoje. Jak to z Osho bywa, to też książka o życiu:

Im cenniejsza jest twoja praca, tym mniejszą masz szansę na dostanie za nią wyrazów uznania.

– Osho, Kreatywność.

A przywołuję ten fragment, bo idealnie opisuje podejście Bransona czy Jobsa: prawdziwie genialne rozwiązania wyprzedzają świadomość ogółu (wybacz!), czasem o kilka, kilkanaście lub kilkaset lat. Rozumiem, że nie chcesz realizować modelu kariery Vincenta Van Gogha, dlatego nadmienię, że na glorię i blask jupiterów nie zawsze trzeba czekać do własnej śmierci (zwłaszcza współcześnie).

Kiedy zapytano Jobsa, dlaczego nie wychodzi na przeciw życzeniom użytkowników i nie tworzy takich komputerów, na jakie potencjalni klienci zgłaszają zapotrzebowanie, odpowiedział, że woli kształtować gusta klientów niż w nie trafiać (Walter Isaacson, Steve Jobs). I okazało się, że tak też można, nie trzeba tylko biernie spełniać oczekiwań, można kreatywnie tworzyć i być w tym tworzeniu w pełni wolnym, a nie skrępowanym wynikami badań rynku.

Herman Miller, producent krzeseł, także nie stworzył takich foteli biurowych, jakich oczekiwali klienci. Jego krzesła początkowo okrzyknięte zostały najbrzydszym wyprodukowanym kiedykolwiek meblem. Co zrobiłbyś w sytuacji, gdyby tak mówiono o Twoim produkcie? Prawdopodobnie „najrozsądniejszym” rozwiązaniem byłoby w tej sytuacji odrzucenie własnej wizji (na co to komu i komu to potrzebne!) i dostosowanie się do standardów, ale Miller miał na tyle dużo wiary we własny produkt, by tego nie robić.

Wkrótce krzesła Hermana Millera stały się najpopularniejszymi (tj. najczęściej kupowanymi) fotelami biurowymi w Stanach, produktem kultowym, podobnie jak komputery Apple (polecam książkę Malcolma Gladwella Błysk! Potęga przeczucia – to właśnie z niej dowiedziałam się dawno temu o niecodziennym sukcesie Hermana Millera).

Branson także, mam wrażenie, świadomość ogółu o kilka lat wyprzedzał. Nieustannie nazywany był marzycielem, naiwniakiem lub wywrotowcem, a co za tym idzie, dużą część swojej energii musiał wkładać w przekonywanie bankierów do swoich pomysłów, zamiast w czyste tworzenie (niepowetowana strata – co gdyby całą tę energię mógł przekuć w rozwijanie swoich pomysłów?). W tym aspekcie oczywiście opinia innych jest ważna, ale tylko jako środek do celu (tworzenia), niekoniecznie jako wartość sama w sobie, do której należałoby jako przedsiębiorca dążyć.

Mieć klientów by budować, czy budować, żeby mieć klientów?

To sparafrazowane zdanie z kultowej książki: Źródło Ayn Rand (której nawiasem mówiąc nigdy nie doczytałam, ale niektóre fragmenty uwielbiam). Wypowiada je Howard Roark – główny bohater i postać pozytywna. Rysowany jest grubą kreską, ale nie przejmujcie się, bo nie o subtelności u Ayn Rand chodzi. Jest architektem, którego wysublimowane poczucie estetyki skazuje na wieczne odrzucenie przez klientów i potencjalnych pracodawców.

To nie jest tak, że nikt nie zauważa jego geniuszu. Owszem, jest doceniany przez najlepszych, Ci jednak w obawie o własną karierę skutecznie podtrzymują jego reputację wywrotowca, sami z kolei poświęcają się realizowaniu kiczowatych i bezmyślnych wizji klientów i zakładają fanpage Grafik płakał, jak projektował. Żartowałam, ale zapewne by to zrobili, gdyby już wtedy mieli Internety. Słowa Howarda Roarka głęboko wyryły się w mojej pamięci, bo są mi bardzo, bardzo bliskie:

Nie zamierzam budować, by mieć klientów – zamierzam mieć klientów, by móc budować.

– Ayn Rand, Źródło.

Nie chodzi tu o arogancję lub ignorowanie potrzeb potencjalnych zleceniodawców. Gdybyśmy odwrócili tę koncepcję i prowadzili biznesy właśnie po to, by mieć klientów i to oni staliby w centrum i byli naszą motywacją w tworzeniu, wartością absolutną, prawdopodobnie nie bylibyśmy w stanie tworzyć pięknych rzeczy. Tuż za rogiem czaiłyby się: spadek jakości, wypalenie zawodowe, brak rozwoju i stagnacja (spełnianie wciąż tych samych oczekiwań, napędzanych trendem lub dotychczasowymi efektami), a w efekcie (paradoksalnie) właśnie brak zadowolenia klienta i brak zleceń. Po prostu nie jesteś w stanie robić dobrze czegoś, co robisz wyłącznie dla pieniędzy. Branson ujmuje to tak:

Z czasem dotarło do mnie, że biznes może być kreacją samą w sobie. Jeśli wydajesz gazetę, starasz się stworzyć coś, co jest oryginalne, co wyróżnia się w tłumie, co będzie trwałe i pożyteczne. Coś, z czego będziesz dumny. Taka była od zawsze moja filozofia biznesu. (…) Nigdy nie zdecydowałem się na żaden biznes tylko i wyłącznie po to, by na nim zarobić. Jeśli pieniądze to jedyny powód wzięcia się za jakąś pracę, wierzę, że lepiej dać sobie z nią spokój. Biznes musi wciągać, musi sprawiać przyjemność i rozwijać zmysł twórczy.

– Richard Branson, Kroki w nieznane.

Wszystko jest w ruchu

Wracając do samej książki, w skrócie powiedziałabym, że opowiada ona o całym wachlarzu emocji, wydarzeń i konsekwencji, związanych z prowadzeniem biznesu i bezsprzecznie, jak pisałam już jakiś czas temu, powinien przeczytać ją każdy przedsiębiorca, który uważa, że jego praca jest stresująca, również ten, który dopiero otwiera biznes i ma nadzieję, że „wszystko będzie dobrze”. Bo nie będzie. W końcu pojawią się jakieś trudności – inaczej z resztą niczego byśmy się nie nauczyli.

Nie chodzi tu o wywołanie strachu czy zabezpieczanie się na setki sposobów przed postawieniem pierwszego kroku, na wypadek, gdyby miał być chybiony. To kosztowałoby zbyt wiele czasu i wysiłku, poza tym kompleksowo jest obiektywnie niemożliwe. Chodzi o nastawienie. Nie tylko „pozytywne nastawienie” (o którym pewnie od razu pomyślałeś), ale przygotowanie się na nieuchronną zmianę.

W życiu nauczyłem się oczekiwać nieoczekiwanego.

– Richard Branson, Kroki w nieznane.

Wszystko płynie, wszystko jest w ruchu, wszystko się zmienia i jedyne, co możesz z tym zrobić (i jako przedsiębiorca i jako zwyczajny człowiek), to zaakceptować. I oczywiście nauczyć się dostosowywać siebie i swój biznes do wciąż zmieniającej się rzeczywistości. I wcale nie oznacza to konformizmu ani porzucenia wizji pracy na własnych warunkach. Wręcz odwrotnie – to stawanie wobec przeciwności zgodnie z tym samym systemem wartości, który mamy wypracowany sprzed pojawienia się trudności (więcej: Życie w zgodzie ze sobą – co to znaczy?). Niezależnie od tego czy będzie to krótkoterminowo bardziej czy mniej opłacalne. Musisz też zaakceptować, że zawsze będą ludzie, o zupełnie odmiennym systemie wartości:

To sekret, Howard. Rarytasik. Daję ci go za darmo i polecam się na przyszłość: zawsze bądź tym, czym ludzie chcą, abyś był. Wtedy wyciśniesz z nich, co zechcesz. Mówię ci to bezinteresownie, bo i tak nigdy nie zrobisz z tego użytku.

– Ayn Rand, Źródło.


Hej!

W kontraście dla tylu wartościowych sugestii od Bransona, Jobsa, Rand i Osho, pozwoliłam sobie wkleić ostatni, sugestywny cytat, bo wiem, że i Ty nie zrobisz z niego użytku. 🙂

Na temat Richarda Bransona w najbliższym czasie ukaże się przynajmniej jeszcze jeden wpis, tym razem zbierający wszystkie biznesowe lekcje z Kroków w nieznane.

By nie przegapić kolejnych postów, możesz polubić Zenblog na Facebooku i dodać blog do obserwowanych w serwisie Bloglovin’. Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz też po sobie jakiś ślad, np. w komentarzu.


Inne wpisy, które mogą Cię zainteresować:

Kim jestem?

Aneta Kicman

Fotograf, freelancerka, magister filologii polskiej, optymistka, miłośniczka roślinnego jedzenia i życia w zgodzie ze sobą.

Moja firma:

Notatki z marginesów:

Miłość jest sposobem bycia. Energią emanującą z nas, gdy uwolnimy to, co ją blokuje.

- David R. Hawkins

Linki polecające:

Czego słuchać w trakcie pracy:

Ostatnio na blogu:

Zobacz również:

Instagram